Witam wszystkich i pozdrawiam serdecznie. Nadszedl koniec lata wiec czas na wakacje. Moj szef dba o mnie, wie ze nie lubie cieplego piwa i spoconych kobiet dlatego daje mi wolne po sezonie. Na rybach juz bylem, teraz czas na grzyby. Zapraszam do wymiany informacji na temat grzybobrania w okolicy Chicago. Pare razy udalo mi sie nazbierac ciekawych okazow w stanie Indiana przy autostradzie 65 (ciezkie grzyby - ze wzgledu na zawartosc metali ciezkich). Mam tez pare ulubionych miejsc w Wisconsin. Chcialbym wymienic sie spostrzezeniami i jakimis informacjami na temat nowych miejsc w stanie Wisconsin, Michigan lub Illinois. Na grzyby jezdze raz, albo dwa razy do roku i traktuje to jako uzupelnienie innych hobby (rybki). Prosze sie nie obawiac, nie zamierzam otworzyc firmy przetwazajacej grzyby, ani ich sprzedawac, ani... Chyba rozumiecie. Aha, prosze o kontakt albo o informacje na temat miejsc gdzie po drobnej oplacie mozna zbierac grzyby. Tak zwane prywatne farmy. Pozdrawiam. <m>
No i zza oceanu nas odwiedzają:-) Ja też jestem wedkarzem i lubie zbierać grzybki. Mieszkam w Polsce i nie wskaże Ci ładnych lasów tam u Ciebie. Mam jednak prośbę. Pokaż nam kilka fotek ze zbiorów hamerykańskich. No i jeszcze jedno, Jak chcesz poserwować wsród wędkarzy, to prosze: www.pogawedki.wedkarskie.pl[pogawedki.wedkarskie.pl]
Nie wszystko zloto co sie swieci. Lasy to moze sa i ladne ale ochodzic to sie troche trzeba zeby cos uzbierac. Jak miejsce popularne to i konkurencji duzo. Ale dosc juz tych marudzen. Po przegladnieciu zdjec okazalo sie ze wiecej mam zdjec samych lasow a nie tego co sie w nich znajduje. Udalo mi sie wykopac pare zdjec z 2001 i z 2002 roku. Oto one.
Wszystkie ze zdjec zrobione w stanie Wisconsin.
Okazalo sie ze grzybow wcale nie trzeba szukac daleko. Te udalo mi sie znalesc dziesiec metrow od parkingu. Po raz pierwszy i ostatni zreszta. W nastepnym roku w tym miejscu parkowaly maszyny i buldozery. Od tamtej pory nic juz mi sie nie udalo w tamtej okolicy znalesc.
A bylo na co popatrzec. Az milo sie czlowiekowi robilo. Lubie lowic ryby ale nie przynosze ich do domu. Lubie zbierac grzyby ale jeszcze bardziej cieszy mnie ich widok, atmosfera wyprawy na grzyby no i oczywiscie walory smakowe.
Mlodych trzeba zarazic w odpowiednim czasie. Mam nadzieje ze nie zaczolem zbyt wczesnie. Zdjecie z 2001 roku mojego pieciomiesiecznego wtedy syna Radka.
A oto zdjecia z nastepnego roku, tez pazdziernik, tez ta sama okolica w Wisconsin. Tym razem sam i bardzo krotko.
Pod jednym z tych mlodych drzewek (chyba sosny o ile sie nie myle) udalo mi sie znalesc dos okazalego prawdziwka. Tak przynajmniej mi sie zdaje. Ekspertem od grzybow to ja niestety nie jestem, ale dla samej przyjemnosci chodzenia po lesie jestem w stanie sie poswiecic i przyswoic troche wiedzy:-) Podobno nauka nie idzie w las! Pozdrawiam wszystkich milosnikow grzybow i prosze o wybaczenie jezeli udalo mi sie cos przekrecic.
<m>
Oglądam te grzyby i jestem pod wrażeniem. Tak duże okazy maślaków i na dodatek nie robaczywe. Fotki ładne. Jak dotąd pokazałeś nam maślaczki. Czekamy aż znajdziesz inne grzyby, które tam rosną. Nawet jeśli ich nie znasz, zrób foty z wszystkich stron, nawet przełamanego grzybka a uwierz mi, są tutaj tacy specjaliści, że bez problemu sklasyfikują Twoje znalezisko.:-)
Dzieki Ryszardzie za dobre slowo. Zmobilizowalem reszte rodziny i za pare godzin wyruszamy na grzyby, mimo ogloszonego stanu zagrozenia powodziami. Zebym tylko nie musial z kajaka grzybow zbierac. Jestem straszliwie podniecony i mam nadzieje ze cos uda mi sie przywiesc do domu. Oprocz grypy i mokrych skarpetek. Sprzet foto juz zapakowany. Zona bedzie miala co dzwigac.:-) Jade w stare miejsca i mam nadzieje odkryc jakies nowe, pelne wspanialych borowików, prawdziwków, kozaków... Podobno sa takie miejsca. Nazywaja sie poligony.:-) Raj dla grzybow, troche extremalne warunki dla zbierajacych.... Powodzenia dla wszystkich weekendowych grzybiarzy!!!
<m>
Ja znam jedno miejsce w okolicy Castle Rock lake i jak do tej pory zbiory byly srednie a ty wspomniales ze znasz pare miejsc ale zadnych z tych miejsc niewymieniles oprocz tego ze sa w wisconsin???? pozdr
ps jutro 09-02-07 wlasnie sie tam wybieram-jak cos znajde to przesle fotki
My bylismy w Sobote 09/01/07 w Necedah National Wildlife Refuge i znalezlismyu troche maślaków i 3 kozaki ( robaczywe). Jest sucho w lesie i naprwde nie bylo co zbierac. Wiekszosc brzybow byla przerosniate i robaczywa. Prawdziwków wogule nie bylo. Potem pojechalismy do Chequamegon Natl Forest ale tam bylo jeszcze gorzej - tylko jeden kozak ( robaczywy) I gdzie te powodzie w WI o ktorych tak glosno?
Macie jakies rady gdzie najlepiej zbierac prawdziwki w WI?
Pawel
Jestem juz z powrotem. Z malym poslizgiem, za co przepraszam, bo posty beda nie pokolei, ale "lepszy rydz niz nic". Zacznijmy od poczatku. Po zmobilizowaniu rodziny i spakowaniu wszystkiego wyruszylismy w trase z wielkimi nadziejami. Atmosfera udzielila sie wszystkim tzn ja liczylem na grzyby, syn na odrobine swobody i nowa karte Pokemana, a zona na swiety spokoj ( ito w duzej ilosci bo zabrala ze soba az cztery gazety). Po udanym dotarciu na miejsce zamiast szukac noclegu pojechalem w moje ulubione miejsce, tak zeby zaspokoic "chcice". Wyzucilem towarzystwo pod lasem, myslalem ze beda sie opierac, ale poszlo gladko i juz w nastepnych pieciu minutach bylismy w posiadaniu wspanialego maślaka.
No i zaczelo sie. Poszli w las z nosami przy ziemi. Mnie (tego najbardziej napalonego) zostawili z aparatem. To mnie ponioslo. Zreszta taka nerwowka, tyle czekania i przygotowan, musialem sie odreagowac.
Trzaskam na prawo i lewo. Z lampa i bez. A zona zwrocila uwage zebym ciszej sie zachowywal bo jestem w lesie i jej... grzyby plosze. Zamurowalo mnie. Do tego kazala sie wrocic do samochodu i przyniesc jakis pojemnik bo sie jej w rekach nie mieszcza. Grzyby znaczy sie.
Zawrocilem, co mialem robic. Syn dostal aparat w spadku a ja spokojnym galopem pognalem do zaparkowanego na skraju lasu samochodu. Nie bylo mnie moze ze dwie minuty, ale jak wrocilem to i tak musialem wysluchac jak to ja sie grzebie, jak to w formule jeden kola zmieniaja w siedem sekund a mi zajelo tyle czasu zeby jakas glupia torbe przyniesc. Cisnienie idzie w gore. Syn teraz trzaska okaz za okazem. Prawie wszystkie jadalne. Niektore trzeba dluzej "mamlac'".
Grzyby atakowaly nas z kazdej strony. Wiekszosc z nich dzialala samotnie, chociaz od czasu do czasu znalazla sie jakas dziwna formacja wzbudzajaca w nas nadzieje na obfite grzybobranie.
Juz sie dobrze sciemnilo. 7: 40 po poludniu. Zona juz nie przepuszcza zadnemu. Jakies lokale psa wypuscili na spacer. Musialem ja trzymac bo im chciala po razie ze scyzoryka za deptanie grzybow.
Syn... ooo... A gdzie syn? Aaaa.... Spoko. "Przypala" grzybki lampa. Nie jest zle. Te co bardziej kolorowe to nawet po osiem zdjec maja zrobione. Reszta to jak leci, przewaznie po piec.
Troche mokro. deszczem musialo podlewac. Ale ogolnie jest spoko. Slychac glosny trzask. To zona sie wyprostowala na chwile, ale tylko na chwile! No popatrz. Jak idzie pozmywac podloge w kuchni to przez pol godziny jeczy ze ja plecy bola. A tutaj nic. Normalnie jakby nigdy nic wali do przodu. Broda to tak srednio ze cztery i pol centymetra nad ziemia. Uffff....
Cale szczescie ze ostrzeglem w ostatniej chwili. Las sie skonczyl i wyladowalismy w rowie. Syn pomogl i udalo sie ja wyciagnac. Jeszcze ostatnie zdjecie z "mysiej" wysokosci.
Po drugiej stronie drogi udalo nam sie natrafic na dosc dziwny grzybek. Bylo ich tam troche ale mielismy podejrzenie ze nie sa jadalne. Po przekrojeniu nozki siniala dosc szybko. Pod kapeluszem zbierala sie ciecz zoltego koloru. Ale jezeli chodzi o kolorystyke to czerwien tego grzyba prawie dorownywala muchomorkowi. Prawie.
Prosilbym o pomoc w potwierdzeniu mojej teorii ze jest to tak zwany "szatan" czyli borowik szatanski. Nieznam sie na tyle na grzybach zeby sie wypowiadac na ich temat, ale ten naprawde wygladal podejrzanie.
Na koniec dnia pierwszego udalo nam sie znalesc samotna kanie siedzaca sobie na poboczu drogi. Oto ona:
A w tle moj syn, Radek, zmeczony po calym dniu rozrabiania i po dwoch godzinach latania po lesie. Na spoczynek udalismy sie do motelu w miasteczku Necedah w stanie Wisconsin. Adres: W5645 State Road 21 Necedah, WI 54646 (608) 565 - 2263. Nie, wlasciciel nie placi mi za rekalame, uwazam tylko ze dobre miejsce jest warte podzielenia sie, tymbardziej ze jest on bardzo dobrym grzybiarzem i zna sporo dobrych lokalnych miejsc. Dzisiaj sroda po dlugim weekendzie i mam nadzieje ze wszyscy grzybiarze juz wrocili z pelnymi koszami a dla tych ktorzy dopiero sie wybieraja polecam Necedah Motel jako miejsce do przenocowania. Aha i nie zapomnijmy zrobic rezerwacji, bo przewaznie na weekend pokoje szybko sie koncza. Mi udalo sie zalapac na piatek wieczorm ale na sobote juz musialem wracac do Dells. Grzyby te byly zbierane wzdluz drogi "G" na polnoc od drogi stanowej 21 w miasteczku Necedah. W przygotowaniu zdjecia z drugiego dnia, z wysypu prawdziwków i wielkich kanii. Pozdrawiam wszystkich i zapraszam do wymiany informacji czy to na forum czy to na priva.
<m>
Pięknie. Ten grzybek, którego widać od spodu i ma buraczkowego koloru meszek - to jak się nie mylę najwspanialszy grzybek jakiego znam - borowik ceglastopoty. Dziwi mnie jedynie fakt w opisie, że gdzieś tam wypatrzyłeś ciecz żółtego koloru. Myślę, że to krople po deszczu czy rosie. Nie będę się upierał, że tak nie było, bo u nas takich grzybków z puszczającą cieczą nie widziałem. No ale to jest Hameryka a tam jest wszystko możliwe.
PS Bardzo ładnie piszesz. Tylko do grzybków rzucaj słowa cieplejsze i nie strasz ich nożami:-)
Pozdrowienia dla całej rodzinki.
Wspaniale opisałeś swoje grzybobranie. W dodatku z zacięciem dramatycznym i komediowym. Prosimy o jeszcze.
Zadziwił mnie ten czerwony borowik. Nigdy takiego nie spotkałam.
Mariuszu L.!!!!!
Uważaj na nieznane gatunki!!! Mogą to być gatunki typowe dla Ameryki Północnej, których w Europie po prostu nie znamy!!!
'Krwawiący' borowikowaty to nie jest borowik ceglastopory (Boletus erythropus)!!! jak sugeruje Pan Ryszard Szreter.
>>>>> To jest Boletus frostii <<<<<[americanmushrooms.com]
Sądzę, że to mogą być przydatne linki:
Aczkolwiek, nie potrafię, z powodu choćby braku odpowiedniej literatury, zweryfikować zawartych tam informacji.
P. S.
Czy to aby na pewno jest czubajka kania (Macrolepiota procera)???!!! Kolorystyka nie bardzo i czy mi się wydaje, czy brzeg kapelusza jest prążkowany???
(wypowiedź edytowana przez luridus 06. września. 2007)
Ta ostatnia kania coś mi nie pasuje. Słabo widać, mogę sie mylić ale wygląda mi na muchomora sromotnikowego. Zanim skonsumujesz to go obejrzyj dokładnie.
Do rozpoznawania amerykańskich grzybów polecam stronę:
Trzeba tam dobrze pogrzebać w kluczu do oznaczania, ale jest duzo o jadalności grzybów. I ciekawostka - prosty test do oznacznia, czy grzybek zawiera trucizny typowe dla muchomora sromotnikowego.
O teście na obecność amanityny za pomocą HCl czytałem w 'Grzybach środkowej Europy', gdzie autorzy pisali o tej metodzie powołując się na Wielanda i Palysa. Zawsze chciałem to wypróbować, ale byłem zbyt leniwy, żeby kupić kwas.;]
Mirek pokazał dwa grzybki - no górze muchomor a na dole kanię. Widać różnicę w kolorystyce i ukladanych łuskach a najwazniejsze to jest kołnierzyk na grzybku. Tutaj na kani wyraźnie widać, że nie jest przyrośniety do nóżki i można go przesuwać.
Co do tego borowika trujacego, to pisałem, że nie pasuje mi ta żółta ciecz. No i faktycznie u Was w Hameryce można teściowej się pozbyć tak ślicznymi grzybkami:-) Ja tam do Hameryki na te grzybki nie pojadę i tak bym się mojej teściowej nie pozbył a jedynie grzybki by bardzo ucierpiały:-)
Boletus frostii
<zdatne>
(wypowiedź edytowana przez jolka 06. września. 2007)
A ja muszę chyba sobie jakiegoś Amanita przynieść z lasu i przepróbować, bo stęzony kwas solny to w pracy mam.
Mariusz nie zjadł tej kani - żyje. Nie spodobała mu się. Odpowiedział mi na maila. :). Możecie odetchnąć. Uffff.
To całe szczęście, gdyż ostatnie zdjęcie zamieszczone przez Mariusza wraz z zdaniem: "W przygotowaniu zdjecia z drugiego dnia, z wysypu prawdziwków i wielkich kanii." miało bardziej niż trochę upiorny wydźwięk.
Z tymi 'kaniami' też niech uważa, bo tam w tej Ameryce to dziwne grzyby rosną:
i bardziej kompilacyjnie:
Dziekuje Ryszardzie i tobie rownierz przesylam pozdrowienia i dobre slowo. Dziekuje Joli i Adamowi za troske i dociekliwosc. Widze Adam ze fantastycznie udalo ci sie sklasyfikowac "czerwongo borowika" z ktorym mialem spore problemy. Na szczescie tylko w wirtualnym swiecie. Obylo sie bez problemow zdrowotnych. Dzieki tez za linki dzieki ktorym udalo mi sie odnalesc informacje na temat podejzanej "kani", ktora kania wcale nie byla.
Dzieki lince od Adama wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazuja na Chlorophyllum molybdites
Chociaz nie jestem o tym do konca przekonany. Gdy zwrocimy uwage na charakterystyczny kolniezyk na nozce to na moim exponacie wyrasta on z gory a na zdjeciach z linki w internecie odwrotnie.
To juz ostatnie zdjecie z ta "dziwna kania" i przejde do prawdziwych Chlorophyllum molybdites, ktore udalo mi sie znalesc nastepnego dnia.
Green-spored Lepiota rosnace w trawach na lakach i w ogrodach polnocnej hameryki uformowane w tejemnicze kregi.
Mam nadzieje ze nie mecze was zdjeciami grzybow, ktore nie dosc ze sa T R U J A C E to jeszcze nie wystepuja w Polsce. Ale wybaczcie mi, tak bardzo zafascynowaly mnie te grzyby ze poswiecilem im troche wiecej uwagi. Wielkosci taleza albo patelni na jajecznice z siedmiu jajek wygladaly naprawde imponujaco.
I to by bylo na tyle reportaza z wyprawy na gigantyczne "kanie", ktore okazaly sie zupelnie czyms innym. To prawie tak jak z tesciowa. Niby tez czlowiek, ale jak sie blizej przypatrzysz to mozesz dojsc do bardzo dziwnych wnioskow. Ehhh... znowu mi sie dostanie za swoje. Tym oto rodzinnym akcentem chcialbym zakonczyc moja wypowiedz na temat Chlorophyllum molybdites czyli Green-spored Lepiota. A tak apropo to jak by to bylo po naszemu? Moze ktos wie? Do wygrania pralka automatyczna (do zaplacenia). Pozdrawiam wszystkich mocno i serdecznie, i przypominam ze mam jeszcze troche fotek, ale czas nie pozwala wszystkiego na raz tak hurtem. A zreszta co to by byla za przyjemnosc... W ten sposob mozemy wiecej czasu spedzic na dyskuscji o grzybkach dziwnych, czerwonych, i takich tam jeszcze innych, podszywajacych sie pod kanie. Ahhh dlaczego nie na temat jadalnych, wspanialych borowików, prawdziwków i calej reszty grzybow, ktore to zbiera grono ludzi z tego forum. Ehhhh... Wszyscy tylko nie ja
<|:- (
Narazie
<m>
Na nasze to byłoby czubajka z zielonymi sporami (tłumaczenie wolne i poniekąd uproszczone, omijające rafy języka naukowego).
Oj, Mariusz, Mariusz! Nas? Zanudzać? Grzybami? Nie żartuj! Toz to frajda nieziemska!
Ja tym bardziej chłonę te wieści, bo miałam takie zakusy rok temu. Ganiałam po mieście Neuwied (nad Renem, niedaleko Koblencji) po ogródkach i fotografowałam namiętnie "coś". Niemcy okazywali się bardzo zainteresowani tematem i chętni do pomocy. Marzyłam o tym, żeby to była ta straszna "kania", ale niestety okazało się to tylko Leucoagaricus macrorhizus.
Nie znam Chlorophyllum molybdites, czytałam tylko gdzieś, że podobno sypią zielonkawo. Sprawdzałeś to?
Proszę o jeszcze.
Nie znam się na taksonomii, ale zastanawia mnie jako laika, dlaczego np. Chlorophyllum molybdites zostało zakwalifikowane do Chlorophyllum (jakie byłoby polskie tłumaczenie?) a nie do Macrolepiota/Lepiota? Czy to są może - z naukowego punktu widzenia - synonimy?
Te grzybowe 'fairy rings' w parkach i ogrodach to pewnie robota: CIA, NASA albo DARPA, tylko, że 'government denies knowledge' jak głosił slogan z pewnego serialu.;)))))))