Najpierw krótkie wprowadzenie. Lasy w okolicach Hajnówki, to nie tylko Puszcza Białowieska. Wokół (a w zasadzie z trzech stron – północ, wschód i południe) owszem Puszcza, ale są tu też inne rozległe kompleksy leśne zwane u nas popularnie „lasami chłopskimi”. To lasy na trasie Hajnówka-Kleszczele-Czeremcha. Częściowo graniczą one z Puszczą i patrząc na mapę, gdyby pociągnąć linię z Hajnówki w dół ku granicy, to są to lasy na lewo od tej linii (oczywiście w dużym uproszczeniu).
A gdzie zbieram grzyby? No właśnie, głównie w „chłopskich lasach”, tam gdzie można dojechać samochodem. Wiadomo w Puszczy jest zakaz poruszania się pojazdami mechanicznymi, a rowerem ile da rady przejechać – najwyżej 20-40km. Owszem, jeżeli są grzyby, to i z wycieczki rowerem po Puszczy można przywieźć niezły zbiór - borowiki, kozaki, gołąbki, rydze na które znam jedno miejsce, kanie no i jesienią opieńki.
A jak z grzybobraniem w tym sezonie?
W Puszczy kompletna „kicha”, czyli dno. Owszem trafiają się jakieś małe enklawy gdzie coś tam się znajduje. Dwa tygodnie temu byłem w Puszczy specjalnie w poszukiwaniu grzybów. W jednym miejscu i to niedaleko Hajnówki w borze świerkowym, gdzie było dużo mchu w podszycie uzbierałem ze 20 gołąbków. Przejechałem jeszcze ze 20 km i …nic, dosłownie nic. W grądach (a te stanowią większościowy obszar Puszczy) sucho, sucho i jeszcze raz sucho. Nawet koryta puszczańskich strumyków powysychały. Wracając zatrzymałem się ponownie w tym samym miejscu i znalazłem jeszcze ze 20gołąbków i 5 dużych borowików. I to było moje pierwsze i jak na razie ostatnie w tym roku grzybobranie w Puszczy. Na przestrzeni ostatnich dwóch tygodni rozmawiałem ze znajomymi odwiedzającymi Puszczę i też brak pozytywnych wieści. Jeden z moich kolegów ma w Puszczy takie miejsce, że nawet jeśli jest ogólna posucha na grzyby, to tam są – ale w tym sezonie i tam klapa.
Jednym słowem w tym sezonie nie było i nie ma grzybów w Puszczy Białowieskiej (cały czas piszę i mam na myśli te konsumpcyjne).
A może w jakichś rejonach są i ktoś się odezwie?
Tydzień temu byłem w chłopskich lasach (okolice wsi Jelonka) bo doszły mnie słuchy o wysypie niemek (płachetka kołpakowata) i podgrzybków. I…. były! Niemki były! Bo podgrzybków, to po kilka tylko znaleźliśmy no i trochę gołąbków, a niemek po dwa duże 10 litrowe wiadra! – dwoje nas było.
Namarynowaliśmy w słoiki, były kotlety, były pierogi, były smażone grzybki z patelni, była zupa grzybowa i jeszcze był pieczony strucel z grzybami.
Miałem dziś wybrać się na grzyby, ale od rana pada deszcz, wieje i jest zimno.
I to na razie na tyle :)
ojojoj, a za tydzień wystawa grzybów w Białowieskin PN:- (( (( (
Przyjdzie lepić z plasteliny:- (( (
dzięki serdeczne za informacje
a ja się pochwale, ze na podkarpaciu ruszyły wreszcie grzybki, a już obawiałem się ze nic z tego nie będzie... dziwie się tylko, czemu na mapce jest kolor czerwony, jak dzisiaj 3 kosze do domu przywiozłem!
Ja właśnie wróciłam z okolic Kleszczeli. Przez cztery dni - cztery czubate kosze jadalniaków: podgrzybki brunatne i zajączki, kilka prawdziwków, maślaki zwyczajne, mnóstwo kurek, duuuużó płachetki kołpakowatej, muchomorki rdzawobrązowe, po kilka sztuk kolczaków obłączastych i kraśniaków, na łąkach czubajki kanie i czernidlaki kołpakowate, w trawie przy domu - łany twardzioszków. W lesie mnóstwo było jeszcze różnej maści gołąbków, ale tych nie znam i nie zbieram.
nooo.... miód w serce:-)))
Zgadza się, lasy wokół Kleszczel, to te kompleksy "lasów chłopskich" o których wspomniałem - na południowy-wschód od Puszczy Białowieskiej :)
Ja wczoraj "stchórzyłem" przed aurą, ale znajomi byli i też nazbierali różności (ale bardzo mało podgrzybków).
Najświeższe informacje od kolegi, który był wczoraj w Puszczy na grzybach.
Borowików, koźlaków ZERO. Kilka podgrzybków, trochę kurek (te to były cały czas).
Pojawiło się trochę "betek" i innego niejadalnego "badziewia" czyli "psiaków" :).
Wyjaśniam, że w miejscowej nomenklaturze "betki", to wszelkie jadalne oprócz borowików i kozaków, a "psiaki" to wszystkie grzyby, których się nie zbiera (w zasadzie niejadalne i te których się nie zna) :)
Nie wytrzymałem, urlop wziąłem z pracy się wyrwałem i na grzyby pojechałem (ale mi się rymnęło :)). Odwiedziłem lasy koło Jelonki (na trasie Hajnówka-Kleszczele) i we dwoje nazbieraliśmy w ciągu trzech godzin tyle:
Nie ma borowików, nie ma kozaków, a podgrzybków tylko z 15. Same niemki i trochę gołąbków. Ale niemki za to pierwszy sort!
tylko pogratulować :) u nas na Podkarpaciu pustki totalne... aż żal serce ściska gdy widzę takie foty: (
... tak, popieram... tylko gratulować i podziwiać (z maleńką nutą zazdrości). W moich okolicach koło Radomia - Wasze "niemki" nazywamy "czubajkami". Koło Radomia też pustki w lasach, może jak miną te niskie temperatury i spadnie trochę deszczu, pokażą się jesienne grzyby, mam taką cichą nadzieję.
Wow!!!!!
To Ania nie musi się martwić, że będzie musiała lepić grzybki z plasteliny!:-)))
Robercie, a nie chciałbyś poznać zasobów kaszubskich lasów przy pewnej niebawem nadarzającej się okazji?
Co to za grzyby te niemki? Jak fachowo ten grzyb się nazywa? Chyba to jakiś blaszkowy. U nas takiej mizeroty nikt nie zbiera! Spróbujmy posługiwać się prawidłowymi nazwami, po polsku. Super znawcy grzybów stosują na Forum łacińskie nazwy, ale mnie amatora zmusza do otwierania atlasu Marka S. i szukania polskiego odpowiednika. Dobrze by było stosować obie nazwy łacińską i polską to za jakies 10 lat opanuję w sposób dostateczny łacińskie nazwy grzybów.
Co to za grzyby te niemki? Jak fachowo ten grzyb się nazywa? Chyba to jakiś blaszkowy. U nas takiej mizeroty nikt nie zbiera! Spróbujmy posługiwać się prawidłowymi nazwami, po polsku. Super znawcy grzybów stosują na Forum łacińskie nazwy, ale mnie amatora zmusza to do otwierania atlasu Marka S. i szukania polskiego odpowiednika. Dobrze by było stosować obie nazwy łacińską i polską to za jakies 10 lat opanuję w sposób dostateczny łacińskie nazwy grzybów.
(wypowiedź edytowana przez emeryt 15. września. 2008)
Rozites caperatus >> Płachetka kołpakowata >> niemka, itp.
Też uważam, żeby nie nadużywać tych nazw potocznych, bo często są to regionalizmy dla wielu osób niezrozumiałe.
Nie mogę zgodzić się z opinią, że Rozites caperatus - Płachetka kołpakowata - to "mizerota". Proponuję nazbierać, zrobić sos lub pierogi. Po degustacji, już nie będą to "mizeroty", tylko skrzętnie poszukiwane i zbierane grzyby. Warto spróbować.
U nas na Ślasku nie występują. Dlatego Janek ich nie zna.
Dzięki Adam i Dandy. Przeczytałem w atlasie o płachetce kołpakowatej (rozites caperatus). Podobno smaczny grzyb i występuje masowo w lasach sosnowych. To u nas też musi być tylko nikt go nie zna. Spróbuję go wypatrzyć w najbliższy czwartek. Trzeba poczekać aż zrobi się trochę cieplej. Teraz pada i jest plus 6 stopni. Za tydzień powinno być więcej grzybów.
uff:-)) Nie trzeba było lepić:-)))
Obiecywałem sobie, że w tym roku w końcu się wybiorę na wystawę (chociażby po to, żeby Ani osobiście powiedzieć "dzień dobry" :)) i niestety nie pojechałem. Tym razem jednak mam faktyczne usprawiedliwienie - wyjeżdżałem na kilka dni i dopiero wczoraj wieczorem wróciłem.
Za rok - kolejna - z "wodotryskami", bo jubileuszowa - piętnasta. I pewnie będę na niej też - jeśli nie jako współtwórca, to jako zwiedzający;-)))
W lasach koło Hajnówki znaleźliśmy rzadką gąskę ognistą (Tricholoma focale).
Po trzech tygodniach w końcu wybrałem się na grzyby. A to obowiązki, a to aura niesprzyjająca, coś tam zawsze na przeszkodzie stało :). Ostatnie dni, to prawie cały czas deszcze. Całą sobotę lało, ale pod wieczór w końcu deszcz ustał, a w niedzielę pogoda nareszcie odpowiednia i chęci na grzybobranie duże :)! A przed południem to i słonko wyjrzało. Super pogoda na zbieranie grzybów.
Wybrałem się w lasy między Grabowcem a Jelonką na trasie Hajnówka-Kleszczele.
Efekty zadowalające - dwie osoby w trzy godziny prawie trzy kosze różności.
Cały czubaty kosz grzybów do suszenia: 15 borowików, kilka maślaków, a pozostałe to podgrzybki
Miska kań, które będą usmażone i zrobione w zalewie octowej (przepis z bio-forum)
W mojej rodzinie preferuje się słabe zalewy octowe np. do grzybów marynowanych 1 szklanka octu na 8 szklanek wody + 6 łyżek cukru, a do ryby stosunek 1: 6 i w takiej będą kanie.
Ponadto więcej jak kosz, to były gołąbki i trochę płachetek.
A tak wyglądają grzybki przygotowane do suszenia
to jest połowa tej porcji z koszyka :)
Właśnie spróbowałem kanię smażoną w panierce z mąki przeznaczoną do zalewy - też pyszna!
Jednak tradycyjnego "schabowego" w bułce nic nie przebije :):) :)
.... i kanie już w słoikach :)
był taki przepis???
o rany jak to smakowicie wygląda :)
Był :). Zdaje się, że w temacie "W kuchni". Znalazłem przez opcję "szukaj" po wpisaniu "kania".
Wprawdzie to już historia, ale może ktoś zechce przeczytać artykuł o wystawie grzybów w Białowieży na str. 17-18 :):)
Przeczytałam, dzięki, Robercie, za ten link:-)))
Ta wystawa to już historia, ale kolejna w 2009 przed nami i to jubileuszowa! Chyba należałoby zarezerwować nieco czasu (i np. nie wykorzystać przed czasem całego urlopu;-), by tyyyyle grzybków ujrzeć na kilkudziesięciu m2 wystawy, i jeszcze oznaczone przez najtęższe głowy, opisane, podane jak na tacy - szkoleniówka SUPER, a może nawet niegrzybofiś pewien, którego mam na myśli, wreszcie by się zaraził....;-)))