pewnie, że tak, jak mi nie wysyłałeś wcześniej to chcę, a jak wysyłałeś to nie chcę bo to on :)
O matuchno, jakże on mnie wymęczył: D
Na szczęście sprawa z gatunkiem była jasna, więc wiadomo było, czego szukać w skórce, ale gdyby nie to, to w życiu nie przyszłoby mi do głowy, aby zrobić pińcet preparatów, żeby znaleźć te oto włoski. Można je zaobserwować w miejscach, gdzie są ciemne łatki na kapeluszu. Ale, nawet jak oglądałam same łatki, to z wyodrębnieniem ich w całej okazałości wcale nie było łatwo. Nie wiem, czy to kwestia eksykatu, czy mojej pracy nad nim, na szczęście kończę przygodę z nim i za chwilę zniknie na dnie kartonu: D
Włoski o których mowa, to te elementy, gdzie u podstawy są podobne do sferocystyd (+/- okrągłe) komórki, a na ich końcu widać zwężone elementy terminalne. Nie strzałkowałam, bo chyba widać, o czym mowa. Zazdrościłam koledze ze słonecznej Italii, że tak ładnie udało mu się to pokazać:
Jak już wspomniałam, trzeba było się mocno natrudzić, aby zobaczyć to, co powyżej, a to co było widać zawsze i w każdym preparacie to powyginane strzępki, zniekształcone w rozmaity sposób, sporo strzępek oleistych (eksykat mocno 'pachnie') i wyglądały tak:
Żeby nie było, z zarodnikami też miałam problem, mimo, że gołąbek dobrze wysypany. Zazwyczaj pobieram zarodniki z blaszki tępą stroną skalpela (delikatnie) i nie stanowi to dla nich żadnej szkody (ułamek procent uszkodzonych), przy tym niestety ta metoda nie wypaliła, bo na szkiełku była miazga, więc trzeba było płukać w Melzerze (na to H2O), znowu kilka podejść;)
Na koniec dodam, że do pełni szczęścia posłużyła krawędź blaszki w SV, dlatego nie będzie zdjęć, bo była jedna wielka katastrofa.
Pozdrawiam wszystkich ciepło, muszę sobie zrobić przerwę: D
Przerwę zrób, ale pamiętaj, że są tacy, którym Twoje gołąbkowe dociekania i oznaczenia sprawiają wiele radości, ponadto inspirują, pozwalają tworzyć kolekcję/archiwum bardzo bogatego materiału oznaczeniowego:-)
To, że najczęściej poza dziękuję brak innego odzewu, to znaczy, że naprawdę jesteśmy po wrażeniem (przynajmniej ja):-)))
I ja:-D
i ja, ja też:-)
Nie no luz, nie jestem aż tak próżna, żeby czekać na zachwyty;)
Dzięki, że napisaliście, ale ja i tak wiem, że to co robię ma sens, bo zostaje ślad dla innych i to mi w zupełności wystarcza, taka misja :)
No i miałam odsapnąć od gołąbków, ale chęć poznania kolejnego gatunku zwyciężyła, więc przerwy nie będzie: D
No weź, Ala, bo się wykończysz;-):-D
To twardo i konsekwentnie trzymaj się tej misji:-)
Byś się zapewne rozchorowała, jak by Ci minął dzień bez gołąbka pod mikroskopem:-P
Beata: D
Boguś, ano widzisz, bo tak to jest, tytułowy mnie sponiewierał, to się wzięłam za następnego, żeby sprawdzić, czy też będzie fikał;) ale nie, jeden preparat wystarczył, juhu!
I od razu dzień stał się piękniejszy: D