Od tej chwili podążamy dobrze znaną drogą. Wędrujemy skrajem zaśmieconych zarośli.







Mijamy krzewy dzikiego bzu czarnego - Sambucus nigra.



Mijamy kolejne śmietniki znajdujące się w cieniu lip drobnolistnych - Tilia cordata.







Generalnie podobne widoki są tutaj od końca ubiegłego wieku.





Osiągamy partię szczytową, kierujemy się na południe ku zbiornikom wody.





W zapadającym bardzo szybko zmroku opuszczamy ten teren.







Schodzimy. Jednocześnie testuję możliwości mojego aparatu.





Osiągamy trawers zakładu produkującego systemy stropowe.





Z tej okolicy zerkam na zachód. Na horyzoncie majaczy Wójtowa Góra.



Widać kwitnące leszczyny - Corylus avellana.



Dochodzimy do ulicy Śląskiej. Przed nami była kopalnia Matylda.



Skręcamy w lewo, przyspieszamy.





Właśnie rozpoczęła się zapowiadana od dłuższego czasu masakra piłą mechaniczną.



Drzewa zniknęły.



Część drewna jeszcze leży. To była lipa drobnolistna - Tilia cordata.





Tutaj były kasztanowce zwyczajne - Aesculus hippocastanum.









W dziupli poprzedniego drzewa była barć.





I jeszcze jeden pniak po kasztanowcu zwyczajnym - Aesculus hippocastanum.



Opuszczamy trawers byłej kopalni Matylda.



Idziemy dalej.



Zbliżamy się do skrzyżowania z ulicą Partyzantów.





Pokonujemy kolejne odcinki zabudowy ulicy Śląska.









I tak docieramy do trawersu osiedla przy ulicy Jordana.





I to by było na tyle.