Nie mam nic wspólnego z LP i z gospodarką leśną i jestem ciekawa, czy przyjęcie tych dyrektyw unijnych w znaczący sposób obroni miejsca gatunków chronionych roślin i ptaków, czy leśnicy obecnie niedostatecznie dobrze przeciwdziałali dewastacjom takich miejsc chronionych i dlatego niezbedne jest podpisanie tych dyrektyw? Czy np. taki zamek w Puszczy Noteckiej nie miałby racji bytu, gdybyśmy mieli podpisane te dyrektywy?
Tak samo o wiele łatwiej było by walczyć od stanowiska storczyków z Łysej Góry w Siedlcu k. Krzeszowic. Na szczęście od 2017 roku udaje mi się ich powstrzymywać - leśników i tych od kamieniołomu Dubie. Poza tym zapewne trudno było by uzasadniać wycinkę Puszczy Białowieskiej koniecznością walki z kornikiem.
Na szczęście czasami istnieją rozsądni leśnicy. Przykładowo, prawdopodobnie najobfitsze w Polsce stanowisko Cephalanthera rubra w Trzebini Krystynowie zostało uznane za drzewostan referencyjny. To w kontrowersyjnym skrócie myślowym forma ochrony ścisłej. W takim lesie tylko naturze wolno robić co zechce a leśnik ma się tylko przyglądać i nic nie robić.
Zamek w Stobnicy zapewne nie podpada pod racjonalną gospodarkę leśną. Tutaj jako narzędzie przestępstwa powinien być przejęty na skarb państwa a następnie przykładnie wyburzony.
(wypowiedź edytowana przez piotr_grzegorzek 04.grudnia.2020)
#6523
od lipca 2005
Tu nie chodzi o podpisywanie nowych dyrektyw, tylko przestrzeganie tych, które na mocy traktatu już obowiązują od chwili przystąpienia Polski do UE. W szczególności chodzi o dostosowanie polskich przepisów prawnych do obowiązujących dyrektyw.
Unijne dyrektywy niewiele zmienią, np. program Natura 2000 okazal sie być zupelnym fiaskiem choc byly tutaj wielkie nadzieje. Polscy leśnicy popierani przez wladze sa zupelnie bezkarni i dopuki ta władza sie nie zmieni, doputy zadne unijne czy inne naciski nie maja wielkiego sensu. Potrzebna jest wielka reforma Lasow Panstwowych, wymiana całego zarzadu tej firmy i rezygnacja z wiodącej komercyjnej roli przedsiebiostwa na korzyść zapisanej przecież w statucie roli ochrony bioroznorodnosci. Konsekwencją takiej zmiany może być redukcja zatrudnienia w LP i mniejsze wpływy do budżetu skarbu panstwa. Wiele jeszcze wody upłynie zanim któryś Polski rząd zdecyduje sie na taki krok. Musialaby istniec duża presja spoleczna a takiej trudno oczekiwac w sytuacji gdy tylko wąska grupa ludzi interesuje sie przyrodą. Wiekszosci wystarczy że jest zielono, sa jakies ptaki, dziki na ktore mozna polowac a reszta to jakies bzdury ekologow oszołomow broniacych stanowiska jakiejs żabki jak Czestochowy. taki kraj...
Dopóki nie wykonamy porządnej inwentaryzacji zasobów przyrodniczych, dopóki nie dowiemy się jaki jest ich rzeczywisty stan zachowania i rzeczywiste trendy populacyjne w długich (co najmniej stuletnich ) przedziałach czasowych, dyskusja na ten temat będzie zawsze jałowa a ochrona przyrody papierowa. To nie dotyczy tylko Polski. Dotyczy to również UE i reszty świata. Po za tym warto sobie uświadomić, że człowiek od momentu gdy stanął twardo na dwie nogi zawsze uwielbiał tworzyć przeróżne mity ( w tym również słynne "Mity greckie") i zjawisko to bez wyjątku dotyczy wszystkich dziedzin życia. Żeby się nie narazić nie będę pisał o jakie konkretnie mity mi chodzi a wierzcie mi - jest ich bardzo dużo. Ponadto, żeby było ciekawiej należy sobie również uświadomić fakt, że człowiek tworząc kolejne mity zawsze kieruje się egoistyczną strategią przetrwania. I nie widzę w tym nic szczególnie złego ponieważ jest to uniwersalna i odwieczna idea sensu życia jako takiego.
I dlatego, aby uniemożliwić publikowanie takich lokalnych wyników badań na zagładę skazano między innymi tytuł Fragmenta Floristica et Geobotanica. Tym nie mniej PTB walczy.
Problem tkwi głównie w tym, że rządom, UE, światowym (IUCN, WWF, Greenpeace itp) i krajowym organizacjom proekologicznym nie zależy na tym, żeby podjąć takie działania (chodzi o mój poprzednim wpisie: "Dopóki nie wykonamy porządnej inwentaryzacji zasobów przyrodniczych, dopóki nie dowiemy się jaki jest ich rzeczywisty stan zachowania i rzeczywiste trendy populacyjne w długich (co najmniej stuletnich ) przedziałach czasowych, dyskusja na ten temat będzie zawsze jałowa a ochrona przyrody papierowa". Pytanie dlaczego im nie zależy? Odpowiedź jest prosta. Zgodnie z ideą o strategii przetrwania to się po prostu nie opłaca !!!
Nie zgadzam sie z twierdzeniem , że istotne jest to , że tu jeszcze czegoś nie wiadomo np. nie ma inwentaryzacji zasobow przyrodniczych, i dopuki tego nie bedzie, nie można mówic o zlej gosp. Lasow Państwowych. Takie stawianie sprawy to demagogia. Poznanie stanu przyrody nie jest konieczne i nie tak istotne jak zadbanie o stan siedlisk przyrodniczych, a tutaj nie ma akurat żadnych wątpliwości, że są one w złym stanie, bo to widać gołym okiem i nie trzeba być naukowcem by to stwierdzić. Już sam brak martwego drewna eliminuje z siedlisk leśnych setki jesli nie tysiące gatunków, powszechne melioracje i osuszanie wszelkich siedlisk by uczynić powierzchnie zdatna do sadzenia drzew, monokultury leśne wciąz w modzie w LP a przecież wiele z siedlisk np. sosny nadaje się równiez dla dębu, sadzenie gatunkow obcych np. dąb czerwony, czeremcha amerykańska, niepozostawianie drzew dziuplastych ( choć takie są zalecenia, malo kto je w praktyce przestrzega), upraszczanie struktury lasu poprzez usuwanie drzew pochyłych, krzywych, usuwanie dolnych gałezi co skutkuje przesuszeniem dna lasu, gosp. łowiecka eliminująca tak potrzebne w lasach zwierzęta, szczegolnie dziki ktore ryjąc warunkują rozsiewani sie roslin jednorocznych w lasach i na łąkach, opryski chemiczne np. na chrabąszcza, obecny projekt spalania drewna w elektrownich woła o pomste do nieba i wiele innych grzechow Lasów Państwowych o ktorych nie napisze. Nie ma wątpliwości , że LP działa na niekorzyść przyrody i jest odpowiedzialne za spadek liczebności i eksterminacje wielu gatunkow. Gdyby zadbano o siedliska to przyroda mialaby szanse przetrwac i to bez dużego spadku pozyskania drewna. Tymczasem dbanie o przyrode sie po prostu nie oplaca tej firmie, ktora jest już calkowicie skomercjonalizowana. Z LP zrobiono maszynke do zatykania dziury budżetowej rządu, choc w statucie przed laty zapisano im role ochrony bioróżnorodności bo taka była i jest przecież wola społeczeństwa. Niestety nie ma też wystarczającej presji spolecznej by jakies zmiany wymusić. Mysle, że jestesmy jednym z ostatnich pokoleń , ktore jeszcze w ogole przyrody doświadcza i niestety nie jest to tylko Polski problem.
Widzę, że trochę czasu minęło od ostatniego wpisu, niemniej jednak pozwolę sobie skierować parę pytań do Pana Andrzeja. Co ma Pan na myśli pisząc o konieczności weryfikacji wiedzy o bioróżnorodności? Dlaczego uważa tą dyskusję za jałową, totalnie nie rozumiem... Czy bioróżnorodność nie jest wartością samą w sobie? Przecież każdy utracony gen jest stratą dla ludzkiego zasobu wiedzy.
Ponadto, zgadzam się, że człowiek najprawdopodobniej okaże się marginalnym epizodem w dziejach ziemi, ale nie rozumiem dlaczego sami mamy przyspieszać proces własnego wymierania?!