Po wyborach w Mysłowicach zmieniło się niemalże wszystko. Ja jednak postanowiłem nie zajmować się polityką tylko poszukiwaniem śladów znikającej zimy. Po prostu sprawdza się przysłowie - Barbara po lodzie, Boże Narodzenie po wodzie. A może po prostu tak zwany efekt cieplarniany po niespodziewanym ataku zimy postanowił przypuścić kontratak. Tym razem nie będzie mapki. Powiem tylko, że od ulicy Krakowskiej przeszedłem się wzdłuż czarnej Czarnej Przemszy do Parku Zamkowego a następnie do rynku.
Oto rzut oka na nadrzeczne bulwary.



W tej okolicy moją uwagę przyciągnął martwy wrotycz - Tanacetum vulgare.





Na skraju Parku Zamkowego najciekawiej wyglądała grupa brzóz brodawkowatych - Betula pendula.



Najcieplej bywało w sąsiedztwie studzienek kanalizacyjnych. Tutaj był jeszcze prawie żywy mniszek - Taraxacum.





Wśród drzew przelatywały nieliczne ptaki. Gawrony, które zazwyczaj latają chmarami tutaj reprezentował tylko jeden osobnik.





W pobliżu jedną z brzóz konsumował porek brzozowy - Piptoporus betulinus.



A jeśli chodzi o globalne ocieplenie, to zapewne wiele zrobilibyśmy w kierunku zminimalizowania jego skutków ograniczając straty przesyłanego na większe odległości ciepła.



Większość suchych badyli była niezbyt fotogeniczna. Tym nie mniej spodobał mi się ten szarłat szorstki - Amaranthus retroflexus.





Pewnym symptomem zmiany w stosunku do okolicznych miast jest ta choinka na rynku. Prawdziwa, ekologiczna, chociaż ścięta. Obecnie nieekologiczne okazują się być sztuczne nie wiadomo co.