Wróćmy do ostatniego wakacyjnego czwartku. Pierwszym etapem naszej popołudniowej wycieczki było tak jak w tytule wątku pogranicze Paryża i Trzebini. Na mapie firmy Compass Trzebinia znajduje się na południe oraz zachód od przecinającej ją linii granicznej. W tym odcinku poruszamy się w osi trasy oznaczonej kolorem niebieskim.
Już na pierwszym zdjęciu widać, że ten Paryż to metropolia w przeciwnym tego słowa znaczeniu. Ale liczy się magia nazwy.
Formalnie rzecz biorąc jest to teraz część wsi Nowa Góra. Osada została zbudowana na stromym stoku uskoku tektonicznego. Schodzimy w dół. Na razie jest łagodnie.
Teraz zaczyna się zasadnicza stromizna.
Oznaczenie, że jest to ślepa ulica jest trochę mylące. W tym momencie asfaltowa droga skręca w lewo, my skręcimy za chwilę w prawo, ale nieuważni turyści mogą mieć bliskie spotkanie trzeciego stopnia z chaszczami znajdującymi się na wprost. To dla nich jest ten znak za tablicą z nazwą miejscowości.
Skręcamy w prawo. Droga jest utwardzona kamieniami, które po chwili nikną pod bujną zielenią. Od tej chwili po lewej stronie znajduje się Trzebinia.
Po prawej stronie mijamy kępę nawłoci kanadyjskiej - Solidago canadensis. Zaiste, odnoszę wrażenie, że w kwestii walki z tym amerykańskim przybyszem jako gatunkiem inwazyjnym jest już stanowczo za późno.
Wchodzimy do lasu. W dalszym ciągu po lewej stronie drogi znajduje się Trzebinia.
Po drodze po obu stronach bez trudu znajdujemy kruszczyki - Epipactis, aczkolwiek na razie proponuję tylko jednego osobnika.
Ponieważ idziemy wzdłuż byłej sztolni odwadniającej napotykamy jeszcze skupiska bodziszka błotnego - Geranium palustre.
Jest tutaj również sporo kokoryczki okółkowej - Polygonatum verticillatum. Interesująco wyglądała w zachodzącym słońcu.
A kruszczyków - Epipactis jest tutaj sporo.
Idąc dalej mijamy dziki bez koralowy - Sambucus racemosa porażony przez mączniaka - Microsphaera vanbruntiana.
Po trzebińskiej stronie drogi mijamy dwie płaskie powierzchnie. To byłe stawy osadowe. Dla działających tutaj kopalni galmanu to był zakład przeróbczy.
W tym momencie zdecydowanie skręcamy na zachód. Od tej chwili po obu stronach drogi mamy Trzebinię.
W dole po lewej stronie drogi znajduje się jedna ze sztolni dostarczających kiedyś wody do płukania rudy.
A na drodze pomiędzy gałęziami przemykał padalec. Udało nam się "przekonać" go aby zechciał pozować.
Droga podnosi się coraz wyżej, sztolnia coraz bardziej zagłębia się w podłoże.
Dla odmiany po prawej stronie drogi mijamy skupiska niewielkich pagórków. To hałdy skały pozbawionej rudy.
I ponownie znajdujemy się na skraju sztolni.
W pewnym momencie dochodzimy do jej zasypanego odcinka. W tej okolicy rosną charakterystyczne buki. Obawiam się, że na jednym z nich pojawiły się "insygnia śmierci".
Zaraz za sztolnią dochodzimy skrzyżowania z kolejną walną drogą. Już teraz można dostrzec, że jest bardziej uczęszczana.
Teraz zdecydowanie skręcamy na zachód. Droga jak droga, ale warto zauważyć te łany konwalii majowej - Convallaria maialis.
Droga na razie nie wygląda zachęcająco.
Ale warto było pójść dalej, ale o tym przekonamy się w następnym odcinku.