Pod koniec tego wątku -
https://www.bio-forum.pl/messages/3280/669850.html opisałem moje pierwsze spotkanie z Giebułtowem, w którym tytułowy kościół i krzyż są jego najważniejszymi zabytkami. Tym razem obydwa były niedostępne, ale wszystko po kolei. Na początku tradycyjnie mapka.
Kiedy wysiadaliśmy z busa na zapleczu kościoła chwilowo przestało padać. Jesteśmy jak sądzę na dziedzińcu plebanii. Tutaj zwróciłem uwagę na drewnianą chałupę.
Ocienia ją lipa szerokolistna - Tilia platyphyllos.
Znajdujemy się na dziedzińcu byłej plebanii. Stąd widać fragment kościoła. Drzewo w narożniku to robinia akacjowa - Robinia pseudoacacia.
Rozglądamy się wokół.
Obchodzimy kościół.
Następnie na chwilę z powodu deszczu przystajemy w cieniu okazałej lipy szerokolistnej - Tilia platyphyllos, posiadającej liczne odrosty korzeniowe.
Teraz zbliżam się do kościoła, gdzie zachowano ślady bardzo starego wandalizmu.
Na zewnątrz nie ma malowidła pokazywanego w 2007 roku, musi jest w środku. Znaczy się wówczas dostąpiliśmy zaszczytu wejścia do środka. Teraz zerkam na budynek, jak mniemam byłej plebanii.
Deszcz cały czas padał, ale dało się go wytrzymać. Oto droga prowadząca w kierunku zabytkowego krzyża.
Na jej poboczu zauważyłem wierzbę białą - Salix alba.
A to już dość słaby ze względu na aurę widok krzyża. I on jest niedostępny.
Znaczy się poprzez wykoszenie części zielska jakiś dostęp do obiektu jest, ale bez przesady.
Spojrzenie w górę nic nie dało, ale za to wyraźnie widać, jakie czarne chmury kłębiły się nad naszą wyprawą.
Z boku krzyża znajdują się pewne symbole związane z bożą męką.
Jest też data.
Tutaj z ledwością dostrzeżemy bicz.
Wracamy. Po drodze oglądamy pole z owsem - Avena sativa.
W zaroślach pojawił się serdecznik - Leonurus cardiaca.
Pomimo wszystko na południu dostrzegliśmy Beskidy. Za to pierwszy plan był do niczego.
Tym razem udało mi się uchwycić sylwetkę kościoła.
Po kościelnym murem rośnie czyściec wełnisty - Stachys byzantina.
Za zakończenie portal oraz tablica pamiątkowa.
Giebułtów opuszczaliśmy dość ponurych nastrojach. Dwa zabytki i obydwa niedostępne - to było trochę za dużo. Stąd takie właśnie ujęcie dzwonnicy.
A na domiar złego im bardziej zbliżaliśmy się do Chrzanowa, tym bardziej poprawiała się pogoda. Dlatego mamy mocne postanowienie na wrzesień - MY TU JESZCZE WRÓCIMY.