Ha! Miałam takie podejrzenia, ale nigdzie w tych okolicach nie widziałam typowych opieńkowych tłumów, często były to wręcz pojedyncze okazy i u wszystkich (nawet małych) pozostały tylko takie popierścieniowe ślady.
Zbierałam w tym roku opieńkę ciemną i jej pierścienie były mięsiste i okazałe stąd moje wątpliwości.
Dziękuję za oświecenie :-).
Rozumiem, że to opieńka miodowa?
(wypowiedź edytowana przez jolalipska 08.października.2010)
Opieńka miodowa jedynie w "szerokim ujęciu" :-)
Mam jeszcze jedno pytanie - czy często zdarzają się takie rozproszone stanowiska (1-4 okazy) opieniek?
#2643
od października 2007
Nie jestem ekspertem w tej kwestii (na razie :) ),ale wygląd i sposób wyrastania pasują mi tutaj na opieńkę żółtą-Armillaria lutea.
#5174
od kwietnia 2004
Tak, często się zdarzają takie pojedyncze nawet opieńki. Ja nawet tak wolę, bo nie ma nic nudniejszego, niż wycinanie kilkuset sztuk z jednego pniaka.
To tak jak ja :-).
Ostatnio na jednym pniaczku naliczyłam prawie 200. Trzy takie pieńki, kosz pełny i trzeba wracać do domu ;-).
Aha, zastanawiałam się jak najlepiej zbierać opieńki - chyba tak jak inne grzyby, razem z trzonami - bo ich pozostawienie i następnie gnicie mogłoby zniszczyć grzybnię.
Mam rację?
A jak nikt nie pozyska, czyli zostają z kapeluszem nienaruszone, to nie gniją? Też oczywiście. :-)
No tak, ale wtedy ewentualne uszkodzenie grzybni z powogu gnicia jest rekompensowane przedłużaniem gatunku przez wysyp zarodników ;-).
#705
od marca 2006
No tak, ale ... niewyrywając całych owocników nie następuje uszkodzenie grzybni więc nie potrzeba rekompensaty.
O czym my dyskutujemy :-))
Jak opieńka się "zalęgnie", to nic nie jest w stanie jej powstrzymać, za kilka lat i tak powali lub rozłoży całkowicie drzewo lub drewienko, na którym sobie egzystuje obecnie :-)
Niezerwane owocniki też w końcu gniją, więc i tu może nastąpić uszkodzenie grzybni ;-).
Ale skoro - jak piszesz - opieńki nic nie powstrzyma, to za rok idę na opieńkobranie w tym samym miejscu i będę im ucinać same kapelusze :-)!
W moim "opieńkowym" lesie stało się natomiast coś dziwnego. Grzyby zniknęły. Od lat zbierałem je wśród młodych robinii i sosen. Rosły gromadnie i pojedynczo. Na pniakach, ukrytych gałęziach i żywych drzewach (rekordowe mieściły się pojedynczo do słoików 0,9 litra). Trzy sezony wstecz wymiotło je skutecznie. Dzisiaj nie ma tam ani jednej opieńki. Drzewa mają się dobrze. Ciekawe i niespotykane zjawisko.