Ostatnio Pimpek poinstruował mnie (zresztą bardzo słusznie) co sądzi o przetrzymywaniu workowców w lodówce np. przez miesiąc ;-)))

Miałem opory, ale jednak zamieszczam ten wątek jako ciekawostkę o możliwościach grzybów czyli o półtorarocznym pobycie grzybów w lodówce ;-)

Grzyby wraz z podłożem były zebrane w 08.08.2010 roku w okolicach Gdańska-Świbna na Wyspie Szobieszewskiej w pobliżu Przekopu Wisły podczas ubiegłorocznych wakacji.
Torebka z przyszłym eksykatem miała jakiegoś niebywałego pecha, ponieważ musiała się przez przypadek w tym czasie ukrywać-poniewierać w mojej "mykologicznej" szufladzie domowej lodówki.
Z tego co mogę przypuszczać, to torebka strunowa z tym zbiorem nigdy nie była otwierana od sierpnia 2010 roku.

Nie mam możliwości w tej chwili podłączyć dysku od starego komputera ze zdjęciami tych grzybów w plenerze, jednak myślę, że w niedługim czasie postaram się je załączyć do tego wątku w celu ich porównania.

Poniższe fotografie wykonane 04.12.2011 roku.

To jest Mollisia - które to "miseczki" ?

1,5 roku FASCYNUJĄCE !!!

Ta karteczka na foto 2 jest oryginalna z woreczka strunowego. Wilgotność w woreczku musiała być jakaś "optymalna" zarówno dla grzybów jak i karteczki (nie widać na niej żadnych przebarwień, zapleśnień), a także na samym 15 centymetrowym patyku prawie nie widać strzępek pleśni.

Myślałem, że te grzyby na foto 2-3 to jakieś miseczki, a okazuje się, że to młode Mollisia.Na razie nie mam jak podłączyć dysku ze stacjonarnego komputera do laptopa. Gdy będzie to już możliwe, to porównam z owocnikami z pleneru.

Te wszystkie czarne owocniki, to zapewne te stare "pierwotne", natomiast tych kilka młodych i ten jeden "na oko" dojrzały muszą być wynikiem ponownego zaowocnikowania w niedawnym czasie w lodówce.

A widzisz. Teraz należałoby się zastanowić nad tą pleśnią.
Wilgotność? Raczej nie. Temperatura? Nie sądzę. Może znikomy dostęp(BRAK?) tlenu? Też jej by to nie przeszkadzało....
W normalnych warunkach należałoby teraz wziąć tę Mollisia, podhodować ją in vitro, dać biotechnologom, żeby sprawdził enzymy wypuszczane do podłoża, sprawdzić czy przypadkiem nie są to jakieś fungicydy, następnie opatentować, opisać, sprzedać patent Bayerowi..... i odcinać kupony z produkcji do końca życia.
No to jak, są chętni?

;-)
Ponieważ mam "nienormalne" czyli amatorskie warunki, to większy wrzucę sobie pod mikroskop, a z mniejszymi po delikatnym skropieniu wodą, poczekam co się będzie działo dalej, czy będą rosły po tak gwałtownym hauście świeżego powietrza?