bio-forum.pl Zaloguj Wyloguj Edycja Szukaj grzyby.pl atlas-roslin.pl
HITY I MITY O GRZYBACH I NIE TYLKO...
« » bio-forum.pl « Grzybobranie « starsze wątki (do 01 października 2016) « Folklor, etnografia, czego to ludzie nie wymyślą «
i

#611

Tak zabierałem się do otwarcia tego wątku,aż po przeczytaniu https://www.bio-forum.pl/cgi-local/show.cgi?33/14542 stwierdziłem,że będzie to ciekawy temat.Zauważyłem też ,iż Admin interesuje się mitami,przesądami,itp.
Otóż-przez 33 lata jak buszuję w lasach między Żukowem a Chojnicami nie spotkałem nikogo kto by zbierał "szatany"-ba!sam nie zbierałem.Do dziś istnieje przekonanie wśród Kaszubów,że jest to szatan i basta.Bardzo często spotykam je skopane,zdeptane,bądż wyrwane i zostawione.W czerwcu trochę ich nakosiłem i pochwaliłem się krewnemu.Chciał sie wprosić na stypę...
Mój ojciec rodowity Kaszub-tak samo-twierdzi że tego nawet nie mozna dotykać.Zjadł.Oczywiście nie wiedział,ze je "szatany",żyje i oznajmił,że dobre były te kożlarze!Czekam na Forumowiczów na inne ciekawostki typu programu "nie do wiary"

#1657

2005.08.08 10:08 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Jolanta Kozak (jolka)
Chodzi Ci, Mirki, o borowika ceglastoporego. Bardzo smaczne, prawda?
i

#627

Pierwsza klasa!
Przypomniał mi się kolejny hit-mit.W rozmowie w lesie na grzybobraniu pewien pan w jesieni życia powiedział,że grzyb rośnie 5-15 minut.Dlatego jak się chodzi i czasami wróci na to samo miejsce i znajduje sie grzyby-to nie dlatego ,że nie zauważyłem,tylko one właśnie urosły.Przytaknąłem,co miałem zrobić...

#1674

2005.08.08 15:17 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Jolanta Kozak (jolka)
Uff! No i ten kolejny przesąd, że jak się popatrzy na grzyb to nie urośnie.
i

#1516

2005.08.09 09:38 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Piotr Perz (pimpek)
No to dalej:

- gdy się idzie całą rodziną, a picie niesie jedna konkretna osoba - ona nigdy nie nazbiera grzybów

- nożyk trzeba mieć zawsze schowany, żeby grzyby nie widziały krwi swoich kolegów

- gwizdanie w lesie = nie znajdziesz grzybów

- na Opolskiej Wsi słyszałem, że na grzyby chodza tylko ci, którym nic nie rośnie w ogródkach

:)
i

#1517

2005.08.09 09:41 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Piotr Perz (pimpek)
Acha!

no i w Televizornii słyszałem (wypowaidał się grzyboznawca z numerem podany z imienia i nazwiska), że na grzyby trzeba chodzić tylko świtem, bo potem cyt. "są zajęte przez stawonogi".
i

#639

Kobieta,która ma "te dni"nie powinna kiśić ogórków,marynować grzybów itp.bo nic z tego nie wyjdzie...
i

#1518

2005.08.09 10:01 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Piotr Perz (pimpek)
Napisałbym, że racja - w "te dni" z "zakiszania ogórasa" nici - ale nie napiszę, bo to będzie sexistowskie.

P.

#0

2005.08.10 17:07 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

OLO
Dlaczego Pimpuś?

Prawdziwy grzybiarz jest hardcore`owcem i nie boi sie niczego ;)

#0

2005.08.10 17:14 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

OLO
A ja slyszalem kiedys w radio pana, ktory powiedzial ze trzeba byc ostroznym bo muchomora sromotnikowego cholernie latwo pomylic z podgrzybkiem.

Do dzis sle do radia maile ale nie chca sobki powiedziec gdzie sie takie blanty kupuje :(
i

#928

Szkoda, że nie chcą odpisać, bo byłaby kolejna pozycja w kolekcji Marka ;-))

Swoją drogą ciekawe, gdzie ten pan widział takie zielonkawe podgrzybki z białym trzonkiem <lol>
i

#1531

2005.08.10 21:12 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Piotr Perz (pimpek)
Sebastian, zależy ile tygodni temu takie podgrzybek zaczął "pleśnieć" :))))

#22

Znajomy rolnik przekonywal mnie ze PADALCE DUSZA KURY.
Czy ktos cos o tym slyszal?

#0

2006.09.04 10:30 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Tomek Janiszewski
Najśmieszniejsze (niestety nie dla tych nieszczęsnych padalców) jest to że one w ogóle nie są w stanie zwinąć się tak aby udusić jakąkolwiek ofiarę. Są to bowiem beznogie jaszczurki, nie zaś węże.
Temu BURAKOWI (bo taki osobnik na zaszczytne miano rolnika nie zasługuje) sprezentowałbym na Twoim miejscu gumiaki uwalane po cholewy świńskim gnojem i wypchane słomą.
Tomek Janiszewski
i

#3220
od sierpnia 2002

2006.09.04 10:42 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Piotr Perz (pimpek)
Tomku, no wiesz co??!?!?!?

Ja bym te gumofilce ubrał WRĘCZ ODWROTNIE :)))
i

#607
od września 2004

2006.09.11 22:13 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Maciej Malec (maciej_m)
Mity, co do grzybów, słyszałem takie:

1. Jak zobaczysz grzyba, to grzyb już większy nie urośnie.
To powiedział mi wujek na wsi. Ja się pytam: "A co z muchomorami, kaniami, pieczarkami... Zawsze są większe na drugi dzień." Wujek odpowiada: "Bo to nie są prawdziwe grzyby" I koniec rozmowy...

2. Należy uważać, żeby nie pomylić kani z muchomorem sromotnikowym, bo te grzyby są niemal identyczne!
To z kolei słyszałem od babci.

3. Kiedy dotkniesz trującego grzyba, możesz się zatruć.

4. Kiedy grzyby trujące są w koszyku razem z jadalnymi, to przepadłeś, bo wszystkie jadalne staną się trujące.
Autentyk, naparwdę to słyszałem!

5. WSZYSTKIE grzyby trujące, łącznie z SZATANEM, są śmiertelnie trujące.

6. Wszystkie grzyby, którym sinieją rurki, są trujące.
To słyszałem od ś.p. prababci.

7. Wszystkie grzyby trujące mają gorzki smak.
Muchomor sromotnikowy chyba nie ma...

8. Trującego grzyba żaden ślimak nie ruszy.


Wszystkie przesądy autentyczne :-)

#1
od września 2006

Witam Wszystkich!
Piszę pierwszy raz więc się przedstawię:
Przemek ze Strzyżowa
Gdy ostatnio błem na grzybach to pewien Bardzo Poważny Pan wraz z grupkę przywiezionych Szanownych Koleżanek wpadł do lasu i biegusiem biegusiem "przeleciał" mi przed nosem i coś tam sobie zbierał. Po chwili mówi do pań:
Do tej pory wierzyłem, że jak się zobaczy grzyba (o prawdziwka mu chodziło) to na pewno nie urośnie. Teraz już wiem, że to nie jest prawda.
Cieszę się, że XXI wiek i ciemnogród zanika, lecz słyszę dalszą część wypowiedzi:
Ale NIE WOLNO go dotykać bo nic z niego nie zostanie.
Panie pokiwały głowami z powagą i przyjęły do wiadomości
Jednak są jeszcze w Polsce mądrzy ludzie...

Pozdrawiam
Gamerin
i

#139
od sierpnia 2006

Dziś pojawiły się po raz pierwszy w tym roku (i niestety ostatni, uwzględniając mrozy w nocy) moje ulubione czernidlaczki kołpakowate. Zbieram łapczywie i zbieram, a tu wieśniaczka, na której łące zbierałem, krzyczy z daleka: "Panie! To psia betka! Psia betka! Otrujesz się pan!" A co ją miałem wyprowadzać z błędu. Odkrzyknąlem, że dziękuję za ostrzeżenie, zaraz wyrzucę i... umknąłem z łupem do domu. Ale pychota!
"Świadomość grzyboznawcza" zresztą w okolicach wsi łódzkich nie jest wielka. Zanim objęto smardza stożkowatego ochroną, jako mały chłopak nazbierałem kiedyś tego smardza, porównałem z atlasami, ale wolałem się upewnić u wiejskich grzybiarek. Opinie: "Psi grzyb", "Psiorka", "Psia betka", itd. Dokładnie przestudiowałem atlasy, przeprowadziłem analizy i mimo ostrzeżeń "grzybiarek" - zaryzykowałem. Usmażyłem na maśle. Coś pysznego. Lepsze są chyba tylko trufle. I szmaciak gałęzisty (niestety, też pod ochroną). A smardz słusznie został objęty ochroną. U mnie od lat dziesięciu już się więcej nie pojawił. Na smardze jeżdżę do Czech lub na Słowację. Ale wracając do wątku: wiejskie grzybiarki zbierają wciąż olszówki i siwki (Russula aeruginea), piekące i niesmaczne. Ot, i nie ma się co dziwić, skąd zatrucia. Ja już wolę zbierać psie betki. A jaki raban ludzie robili, gdy zbierałem muchomory czerwieniejące (Amanita rubescens) - to już lepiej nie mówić :) Że dla teściowej zbieram na zupę, albo mam zamiary samobójcze :)
Przeprowadziłem wobec gawiedzi próbę samobójczą i kazałem Władkowi, szefowi miejscowego baru, usmażyć na patelni moje świeżo zebrane muchomory, po czym je zjadłem ku zdumieniu grupki znajomych. I chyba zrobiłem błąd. Bo odtąd i Władek zbiera, i znajomi zbierają i w ogóle fama poszła, że niektóre muchomory są jadalne. Na szczęście nie wszyscy w to wierzą.

#4270
od maja 2003

2006.10.31 07:18 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Anna Kujawa (ania)
:-))))
To zawsze jest dylemat - mowić, że coś jest jadalne i wpływać na wzrost konkurencji czy nie :-))

Przyzwyczaiłam się też do tego, że lepiej jak zakrywam koszyk ze zbiorami, bo komentarzy jest zawsze mnóstwo. Zazwyczaj z misją ratowania mi życia.
i

#197
od października 2005

Jak to jest z księżycem? Jedni mówią, że po deszczu jak świeci księżyc, to w lesie aż szumi od wyskakujacych grzybków. Inni znowu mówią, że jak jest nów. Czy którykolwiek z nich ma rację?

#4290
od maja 2003

2006.10.31 08:52 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Anna Kujawa (ania)
A jak jest z rybami i księżycem?? :-))

Badań na temat wpływu pełni na produktywność grzybni chyba nie było (nawet dotyczących grzybów hodowlanych) :-)
i

#3603
od kwietnia 2004

2006.10.31 08:58 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Jolanta Kozak (jolka)
To pewnie tak, jak z "za sucho i są robaki w grzybach" i "za mokro i są robaki w grzybach" .
Ja juz przestałam chwalić się zbieraniem grzybów uchodzących powszechnie za niejadalne. Z egoizmu. Zimówek już niestety nie znajduję. Zanim się do nich dorwę są zebrane.
Zatem cicho siedzę i zbieram po kryjomu.
Co do komentarzy obcych ludzi - ułożyłam sobie formułkę, której jeszcze nie zastosowałam, ale zrobię to. Gdy mnie spytają co to i po co to, odpowiem: na lekarstwo. Na chorą głowę - takie przywidzenia.
i

#198
od października 2005

Skoro to tak jak z rybami, to rozumiem odpowiedź. Jednak z tymi rybami jest nieco inaczej. Trochę reagują na fazy księżyca - a chyba tylko księżyc niektórym rybkom pomaga. Sandacz - ryba drapieżna lubi polować w nocy kiedy pomaga mu minimalne światło - kiedy księżyć świeci - większe szanse na złowienie sandacza maja wędkarze. Kiedy noc ciemna i ryby inne ( nie drapieżne ) zaszywaja się w kryjówkach, wtedy drapieżniki o kiepskim wzroku ( bardziej węchowce ) zaczynają polowanie - węgorz. Tutaj jak widzicie budowa ciała i specyficzne warunki zwierzaka pomagają albo utrudniają żerowanie. Grzyby to jednak nie zwierzaki i nie widzą księżyca pod ziemią. Jednak coraz bardziej skłaniam się do teorii, że w czasie pełni grzyby wyskakują szybciej ze ściółki. Wiem, zero potwierdzenia naukowego. Popytajcie jednak znajomych obserwatorów tego zjawiska.
i

#3605
od kwietnia 2004

2006.10.31 12:53 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Jolanta Kozak (jolka)
Tyle, że trzeba je zbierac podczas pełni. Jak kwiat paproci. Potem nikną
i

#2466
od grudnia 2003

Też słyszałem,że po pełni rosną grzyby...wczoraj :-)
Teraz ma być podobno pełnia

#140
od sierpnia 2006

Ale ma być mróz, toteż fakty i mity o grzybach zamarzną do przyszłego roku :)

#2468
od grudnia 2003

Niekoniecznie.Po pierwszych mrozach jest wysyp gąski niekształtnej :-)
i

#70
od sierpnia 2007

2007.10.10 21:26 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Adam Maciejewski (luridus)
Dział ten polecił mi Marek Snowarski, poczytałem i znalazłem wiele interesujących wątków. W ramach możliwości opiszę własne doświadczenia z zakresu hitów-mitów oraz rural legends(choć niektóre opowieści spokojnie można tez określić jako urban).
W Fenomenie martwej rodziny Piotr Perz przytoczył legendę o laborantce i trujących, nieznanych dotąd nauce sobowtórach grzybów jadalnych.
Muszę przyznać, że to najbardziej rozwinięta wersja tego typu mitu z jaką spotkałem się.
Opowieść o trujących doppelgangerach grzybów jadalnych zawsze funkcjonowały. Są to opowieści wyssane z palca. Tworzą je grzybowi laicy, osoby które same grzybów nie zbierają i poprzez takie opowieści rozgrzeszają własną niewiedzę i próbują 'udowodnić' innym, że ich wiedza nt. grzybów to nic nie warta ułuda. Mit o laborantce jest bardzo sprytnie skonstruowany. Mamy tu do czynienia z powołaniem się na anonimową, ale jednak istniejącą ('znajoma znajomej', powołanie się na kogoś z rodziny jest ryzykowne z wielu oczywistych względów, chyba że ta osoba też będzie powielaczem mitu.) laborantkę. Argumentum ad verecundiam, nie do podważenia, chyba że ktoś też jest pracownikiem rzeczonego laboratorium, ale przeważnie osoba odwołująca się do takiego argumentu, dobrze wie, że jego/jej interlokutor/-a nie ma nic z rzeczonym laboratorium (de facto też 'mitycznym') wspólnego. Do tego dochodzą inne elementy tego mitu. Nimb naukowości łączy się z nimbem nowości. Odwołanie się do jakiejkolwiek literatury mykologicznej jest bezcelowe, gdyż mit sugeruje, że są to najnowsze ustalenia, jeszcze nieopublikowane. Do tego dochodzi jeszcze kwestia Czarnobyla, promieniowanie i po dyskusji.
Poniżej przedstawię inny mit, którym mnie próbowano straszyć. Za jakiś czas dodam do niego komentarz, gdyż kiedyś rozłożyłem tę opowiastkę na czynniki pierwsze.
Oto on:
Pewien mężczyzna (mąż pielęgniarki z oddziału toksykologii*), grzybiarz od lat, pojechał jak zwykle na grzyby i podczas kolejnego grzybobrania, na skraju leśnej polany znalazł samotną leśną, białą** (a jakże) pieczarkę. Dumny z całego swojego zbioru i znalezionej pieczarki, wrócił do domu, oddał znalezione grzyby żonie do oczyszczenia i ugotowania. Z wyraźnym życzeniem, że leśną pieczarkę życzy sobie smażoną. Żona-pielęgniarka postąpiła jak małżonek przykazał, jednak podczas smażenia pieczarki, skuszona przez aromatyczny zapach, spróbowała odrobinę. Smak był tak fantastyczny, że pielęgniarka nie mogła powstrzymać się i zjadła całą. Wkrótce wystąpiły pierwsze objawy. Mimo natychmiastowej pomocy lekarskiej udzielonej na oddziale, na którym poszkodowana sama pracowała, pielęgniarka zmarła*** nie odzyskawszy przytomności...
Konkluzja:
Błędnej identyfikacji grzyba dokonali zarówno doświadczony grzybiarz-amator jak i jego żona pielęgniarka z toksykologii. Wniosek ma być taki, że wcześniej czy później taki los czeka każdego grzybiarza, wszyscy się kiedyś mylą.

Komentarz:
*) Ponieważ takie opowiastki tworzą grzybowi laicy, zawierają one wskazówki co do stanu wiedzy mitoman-a/-ki. W tej historyjce charakterystyczna jest biel leśnej pieczarki. Ludzie nieznający grzybów myślą, że wszystkie pieczarki są białe. O różnicach w kolorze blaszek pomiędzy pieczarkami a muchomorami też nie wiedzą.
**) 'Fakt' zatrudnienia mitycznej pielęgniarki na oddziale właśnie toksykologii ma podnosić grozę i dramatyzm historyjki. Pielęgniarka z ortopedii albo laryngologii nie dawałaby takiego efektu. Nie zdziwiłbym się, gdyby powstała mutacja mitu i pielęgniarka przeobraziła się w lekarkę z toksykologii, albo gdyby pechowy grzybiarz nie okazał się toksykologiem. Widać tutaj również pewne 'ludowe' przekonanie, że każdy pracownik personelu medycznego z toksykologii posiada automatycznie kwalifikacje grzyboznawcy.
***) Tak się złożyło, że miałem okazję kiedyś porozmawiać z lekarką, która pracowała na oddziale toksykologii (i to tym samym, na którym mityczna pielęgniarka - nie, nie jako pacjent ;]) i nigdy nie słyszała o takim przypadku.

(wypowiedź edytowana przez luridus 12.października.2007)
« » bio-forum.pl « Grzybobranie « starsze wątki (do 01 października 2016) « Folklor, etnografia, czego to ludzie nie wymyślą «
Główna Ostatnia doba Ostatni tydzień Szukaj Instrukcja Kopiuj link Kontakt Administracja
ta strona używa plików cookie — więcej informacji