Główna Zaloguj Wyloguj się Załóż Edycja Szukaj Kontakt grzyby.pl atlas-roslin.pl
Żółciak siarkowy - masowy wysyp
« Poprzedni Następny » bio-forum.pl « Jaki to grzyb? Mykologia « Archiwum - starsze wątki « Archiwum 2008 « Archiwum 2008 maj «

#3363
od listopada 2005

2008.05.13 18:14 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek Ciszewski (grant)
Spotykałem je dość często, ale nigdy w takiej ilości i w jednym niemal miejscu. Ponadto wszystkie olbrzymie i młode, kwalifikujące się do konsumpcji. Nie byłem przygotowany na grzybobranie. Tylko dzięki uprzejmości pewnej pani zdobyłem reklamówkę, więc zbiór ograniczył się tylko do jej objętości. A można było zebrać co najmniej kilkanaście...Tylko po co???...kto by to jadł, skoro grzyb jest tak mało znany???...Wszystkie stanowiska udokumentowałem na foto. Poniżej najciekawsze prezentuję poniżej:

1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
Mix

W ubiegłych sezonach były tu również. Ten sezon okazał sę wyjątkowo urodzajny. I oby tak zostało...

#16
od marca 2008

2008.05.13 18:30 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Małgorzata Tęsna (malgi)
No, chyba w Twoich lasach!!! Na Pomorzu Środkowym jeszcze nie ruszyły!!! :-((
i

#4866
od grudnia 2003

Malgi-co ty?Na Pomorzu jest drugi rzut :-)

i

#18
od marca 2008

2008.05.13 22:50 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Małgorzata Tęsna (malgi)
Mireczku, nie w moich okolicach!!! :-(
A pierwszy był ...dwa lata temu!!!! :-(((

#834
od października 2007

2008.05.14 00:00 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Paula Probucka (mykola)
No dobra. Dzisiaj zebrałam siedem kilogramów młodziutkich żółciaków, więc (Piotrze, nie będziesz miał mi tego za złe?) zacytuję fragmenty (swojego autorstwa) korespondencji, bo po co pisać od nowa, skoro myśl już zwerbalizowana?

#835
od października 2007

2008.05.14 00:03 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Paula Probucka (mykola)
Dziś zebrałam dwa owocniki. Bardzo wybredna byłam, tylko te mięciutkie jak masełko, trzeci został jako już za dorosły, choć też młodziak. Zdecydowałam się zaryzykować, bo ponoć jadalne i smaczne.
No i "za dęba!", bo w końcu teraz juz tylko zemsta zostaje, konstruktywne działania odpadają (sensowne też, przecież grzybek nadal w pniu i tam pozostanie, moerdując gospodarza szybko i skutecznie).

#836
od października 2007

2008.05.14 00:07 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Paula Probucka (mykola)
I okazało się, że to niezwykle inspirujące kulinarnie grzybki.
Najpierw trzeba pokroić je w poprzek, rozdzielając warstwy kapeluszy. Włożyć do wody, potem odlewać wodę i wymieniać ją kilkakrotnie co jakiś czas, żeby usunąć mleczny sok. Potem gotować przez kwadrans (trzy największe garnki mi zajęły!) pod przykryciem, odcedzić.
Leżały sobie takie ciepłe i pachnące, podniosłam przykrywkę...
Nie wytrzymałam i (choć już wieczór), po dziesiątej zrobiłam z przygotowanego surowca coś ad hoc.

Podaję przepis:

Kilka przygotowanych j.w. kapeluszy pokroić w kostkę, ze dwie duże garście takiej kostki wrzucić na patelnię z dobrym olejem (z pierwszego tłoczenia, to naprawdę ma znaczenie), dodać przepuszczony przez praskę ząbek czosnku i sól, ale tak "niedosalając". Ja używam morskiej, bo ją za darmo do brązowego ryżu dodają, hehe. Podsmażyć całość na średnim ogniu, nie rumieniąć za bardzo. Potem dołożyć utłuczone w moździerzu rozmaryn i pieprz, odrobinę ziół prowansalskich, podlać bulionem z zieloną cebulką (lub w ogóle bulionem, 1/4-1/3 kostki i pół małej filiżanki wody starczy). Dusić przez kilka minut. Posypać niedużą ilością żółtego sera i przykryć przykrywką, żeby ser się lekko rozpuścił.
Na drugiej, suchej patelni delikatnie podgrzać kromki ciemnego pieczywa.
Zdjąć z ognia, wyłożyć na talerze, podawać z lekko opieczonym ciemnym chlebem i białym winem.
Czas przygotowania: 10 minut.
Degustatator ocenił potrawę na "rewelacja".

#837
od października 2007

2008.05.14 00:15 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Paula Probucka (mykola)
Mi też smakowało :-)
A mam jeszcze tyle fajnych pomysłów. Każdemu, kto lubi gotować błyskawicznie i niekonwencjonalnie polecam tego grzybka. Zupełnie inny niż boczniak, choć po zebraniu pachnie właśnie tak - dzikim nadrzewnym, skunksi po prostu, niczym boczniak z jarząbu szwedzkiego.
Niestety, dzisiaj rano wpada do mnie, zwabiona telefonicznym komentarzem (nie moim!) Wielka Głodzilla, no to nie wiem, jak będzie z zasobami surowca, mogą zostać wchłonięte bez śmietanki, słodkiego sosu sojowego, karmelowych nitek i imbiru... :-)))
Ale naprawdę - tak pełnego potencjału czegoś do szybkiej kuchni dawno nie spotkałam!

#839
od października 2007

2008.05.14 00:32 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Paula Probucka (mykola)
Ważne info, zwłaszcza, jeśli raczycie żółciakiem albo innym nadrzewnym wieczorem: na deser tabletka Panzytranu albo Rapaholinu, popita szklanką wody, bo inaczej grzybkowy kac murowany, naprawdę porównywalny do bardzo poważnego stanu poimprezowego...

#3368
od listopada 2005

2008.05.14 10:49 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek Ciszewski (grant)
Ufff...Zebrał mi się spory zapas, więc na kilka dni mi wystarczy tego, co uzbierałem. Ale wczoraj, zaraz po powrocie do domu nie wytrzymałem i co prędzej, nie bacząc na jakiekolwiek przepisy kulinarne, 2 dorodne grzybki przyrządziłem tak, jak schabowy w panierce (w całości), bez sparzenia wrzątkiem. Były grube i mięsiste, z kromką chleba posłużyły mi za cały obiad. Trochę tego zostało, bo nie mogłem dojeść. Wieczorem odwiedził mnie kolega, który na temat grzybów wie niewiele, a o Laetiporus sulphureus nigdy nie słyszał, więc z tajemniczą miną ugościłem go tym grzybkiem, nie uprzedzając go co to za specjał. Kiedy po skończonej konsumpcji zapytałem go jak smakowało, po namyśle zapytał: To było coś z owoców morza???..Hmm...smakuje jak jakieś bardzo delikatne mięso...
Kiedy mu pokazałem co jadł naprawdę i zdjęcia, nie mógł się nadziwić...
Ponieważ w lesie zostało ich jeszcze bardzo dużo, umówiliśmy się, że go do tych grzybków doprowadzę. Zamierza nimi zaszokować swoich najbliższych...
Paula - ile trzeba zjeść tych grzybów, żeby mieć kaca, o którym wspominasz. Chyba chodziło Ci o Panzytrat, nie o Panzytran...(literówka)...
Udało mi się - mimo, że się objadłem żółciakami do syta, żaden z farmaceutyków nie był mi potrzebny...Dzisiaj kolejna porcja w gronie przyjaciół...

#842
od października 2007

2008.05.14 21:58 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Paula Probucka (mykola)
Jeśli chodzi o smak - dokładnie tak, jak mówisz! Dziś już troje moich znajomych nie mogło uwierzyć, że to grzyb, a nie mięso ;-)

Marku, bardzo, BARDZO nierozsądnie jest nie sparzać i nie obgotowywać żółciaka.
Dlaczego?

1. Podobnie jak w przypadku większości innych grzybów nadrzewnych powodujących białą zgniliznę, sok Laetiphorus sculptureus zawiera związki mogące powodować bardzo silne reakcje alergiczne u (w zależności od opracowań, w przypadku tego grzybka są bardzo, bardzo niedokładne) jednej na 10000-100000 osób. Ta reakcja bywa niekiedy śmiertelna.

2. Sok mleczny żółciaka zawiera również toksyny toksyczne obiektywnie, dla wszystkich (zobacz np. http://www.jbc.org/cgi/reprint/M413933200v1.pdf )

3. Ergo: nawet jeśli nie jesteś nieświadomym alergikiem, to bardzo ważne jest, w jakim stanie masz wątrobę i trzustkę, bo jest wiele osób, które nawet po zwykłych podgrzybkach muszą wspomóc swój układ trawienny ziółkami albo innymi wątrobo-trzustko-dopalaczami. Właściwie nawet zupełnie zdrowym takie naturalne wsparcie nie zaszkodzi, po prostu czasem warto uszanować swoje organy i ulżyć im w pracy.

4. I na koniec - ABSOLUTNIE NIEJADALNE są żółciaki rosnące na następujących drzewach: wszystkich iglastych, eukaliptusach (to nam nie grozi), grochodrzewie (czyli Robinia pseudoacacia, ale także innych z rodziny, a żółciaki u nas również są notowane na tych gatunkach). Trujące alkaloidy zawarte w soku grzybka rosnącego na tych gospodarzach są na tyle silne, że moczenie ani nawet obgotowywanie nie pomoże, bo nie rozkładają się pod wpływem temperatury.

Co do specyfiku - masz rację, zrobiłam literówkę w nazwie Panzytratu.

Ale, UWAGA: Mimo wszystkich powyższych odrobinę straszących faktów - ja będę żółciaki zbierać, a wszystkim też życzę smacznego! Po prostu wystarczy zachować trochę zdrowego rozsądku i jednak zważać na przepisy :-)
W końcu nawet prawdziwki na surowo są zupełnie niestrawne, a rydze wręcz trujące :-)))
i

#2978
od stycznia 2007

2008.05.14 22:04 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Barbara K. (topazzz)
Marku, życzę smacznego! :-)))))))

A to moje zdobycze i wyobraźcie sobie - od Wielkopolski po Mazowsze!!! Naprawdę!!!

Najpierw pokażę te z Wielkopolski, znalezione 7 maja przed Pawłowem, właściwie dzięki temu, że złapałam gumę w tylnym kole! Prowadząc rower dostrzegłam je bez problemu, a jadąc mogłabym je przeoczyć.

A te mazowieckie to z Mazowieckiego Parku Krajobrazowego przyłapane 12 maja - ślicznie tam, a żółciaki rosną na robinii akacjowej przy samych torach i stacji PKP w Celestynowie :-)))

Niestety żadne nie powędrowały na patelnię ... :(

Wielkopolska:
to ta wierzba wierzba blizej
zolciak siarkowy


Mazowsze
drzewo zolciak siarkowy

:-)))

(wypowiedź edytowana przez topazzz 14.maja.2008)

#843
od października 2007

2008.05.14 22:38 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Paula Probucka (mykola)
Basiu, to jest najbardziej fantastyczny kulinarnie grzyb, z jakim się spotkałam. Mam już namierzone (niestety, niestety, drzew mi żal) kolejne, zbiorę ile się da, przygotuję "wstępnie", jak mówiłam, i zamrożę!
One po podgrzaniu natychmiast odzyskują cały, fantastyczny wręcz zapach (choć nienachalny, komponuje się z orzechami, imbirem, kuminem...) a do tego ta konsystencja, mmmmmm...
Jedno trzeba przyznać tym pożeraczom drzew: całkiem nieźle idzie im szybkie przetwarzanie materii drzewnej w najwyższej jakości materię kulinarną. Dębu bym nie zjadła. Choć słodkie żołędzie - tak i owszem, ale ta mutacja się trafia...
Mniej więcej tak często, jak żółciak siarkowy na dębie. Wniosek: na jesieni spróbuję żołędzi drzew, na których żółciaki wyrosły.
Dziwne mam skojarzenia, no ale samo się nasuwa, bo przecież dookoła są dęby znacznie bardziej okaleczone! :-DDD

#850
od października 2007

2008.05.15 01:48 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Paula Probucka (mykola)
I jeszcze co do Twoich znalezisk, Basiu. Myślę, że żółciaków z wierzb raczej nie należy jeść, ale jeśli wziąć pod uwagę, do czego się te grzybki w wierzbie dobierają, mogą mieć silne i naprawdę skuteczne właściwości lecznicze (aktualnie prowadzone są badania w tym kierunku, łatwo można wyszukać w Google). Po ususzeniu i sproszkowaniu: napotne, antybiotykowe i przeciwgorączkowe. Nie żartuję. Wystarczy poczytać, trochę wiedzy chemicznej, i wysnuć logiczne wnioski, kiedyś miałam takie hobby, nawet zeszycik fajny prowadziłam... Moi ówcześni znajomi chyba by chyba padli, gdyby zobaczyli :-)
i

#2979
od stycznia 2007

2008.05.15 05:54 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Barbara K. (topazzz)
Faktycznie ciekawe jaka może być zawartość kwasu salicylowego, czyli poprzednika i prekursora popularnej aspiryny w żólciakach nawierzbowych... Dzięki temu składnikowi kora wierzbowa od dawna była wykorzystywana jako środek napotny :)

(wypowiedź edytowana przez topazzz 15.maja.2008)

#3370
od listopada 2005

2008.05.15 10:51 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek Ciszewski (grant)
Tak, jak się rzekło, wybraliśmy się powtórnie po resztę grzybów i te nas nie zawiodły. Zebraliśmy, ile trzeba, pozostawiając resztę - niech sobie rosną...Te, które zbieraliśmy, wszystkie rosły na powalonych wichurami klonach.

1
2

Paula, masz rację z tym sparzaniem. Są nawet smaczniejsze. Ten pierwszy raz (bo wcześniej tego grzyba nie jadłem), to było tak na "Huraaaa!!!". Cały dzień grzyby: jak nie samemu, to w towarzystwie. Dzisiaj ciąg dalszy gościnnie, u znajomych, gdzie będę je sam przyrządzał. Mimo, że z łakomstwa objadłem się nimi na full, wątroba mi nie przyrosła i spałem doskonale i mimo, że jestem zaawansowanym alergikiem i żadnych skutków ubocznych nie stwierdziłem. Twoje uwagi na ten temat są jednak dla mnie bardzo cenne na przyszłość.
Fajna jest ta fotka Basi, gdzie nawet znaki turystyczne pokazują, gdzie rosną żółciaki.
Las, w którym wystąpił tak olbrzymi wysyp jest niezwykle uroczy. Nawet Mirki2 tu były...(Hahaha)

3
i

#263
od sierpnia 2006

2008.05.15 13:23 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marcin Theman (makitheman)
Witam wszystkich po przerwie zimowej! Czekałem na wysyp jadalnych... No i w końcu na forum się pojawiły moej kochane żołciaki, co znaczy, że czas się udać w moje żółciakowe miejsca... No to na grzyby!!!

#4
od marca 2007

2008.05.15 17:03 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Zofia Zacharczuk (zosia)
Czy to jest żółciak siarkowy?

i to?

i to:

Pytam bo sama nie znam się za bardzo na grzybach (tych których jeszcze nie jadłam :P) A słyszałam że są dobre... A nie jedząc jeszcze żółciaka nie wiem czy są jacyś przedstawiciele grzybów upodabniających się do żółciaka i czekających na jakiegoś nie do edukowanego grzybiarza którego zabiją :P. Rosną sobie takie a ja mam apetyt na ich wtrząchnięcie w me trzewia.
A.. i jeszcze... czy lepiej je zebrać jak są takie malutkie i niewinne, czy lepiej poczekać aż wyrosną na porządnego Grzyba...? No bo to chyba ma jakiś wpływ na smaczek :P.

#514
od marca 2006

smacznego - to żółciak siarkowy. Im mniejsze do jedzenia, tym lepsze :-))
i

#215
od października 2007

No to dorzucę coś z Tarnowa - piękny wysyp na pniaczku przy Alei Tarnowskich - cały zakochany Tarnów tędy spaceruje.









Szkoda że moja zona się tego nie tknie...;-(

#3375
od listopada 2005

2008.05.15 18:07 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek Ciszewski (grant)
Waldek...te znalezione przeze mnie giganty, to soczyste "maleństwa" bez śladów łykowatości. Przy podcinaniu lały mlekiem jak dojne krowy....
Zosiu, najodpowiedniejszy do konsumpcji wydaje się ten z trzeciej Twojej fotki. Smacznego...
i

#264
od sierpnia 2006

2008.05.15 19:39 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marcin Theman (makitheman)
No a ja np. wolę źółciaka jak nie jest taki mięki, bo jest jak jajko na surowo, wolę takiego troszkę starszego... Po dotyku go poznacie... :)

#855
od października 2007

2008.05.16 00:08 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Paula Probucka (mykola)
Zdatność żółciaka do spożycia i jego "smakowitość" najlepiej oceniać nie po rozmiarze, ale po kolorze i kształcie kapeluszy.
Takie, które mają zaostrzony, cienki brzeg, już się nie nadają, bo zwykle są już w fazie "przejściowej do serka". Nie nadają się również bielejące, wysychające, o serowatej, wyraźnie gąbczastej konsystencji, pozbawione soku.
Muszą być jędrne, pulchne, soczyste, o "racuchowatym" brzegu :-)
Im lepsza baza pokarmowa, tym szybciej rosną. I wtedy, tak jak mówi Marek, można zebrać prawdziwe giganty wciąż młode i bardzo delikatne. Mój owocnik miał prawie cztery kg, drugi ponad trzy i też mleczyły bardzo obficie, a każdy kawałeczek (z trzonem włącznie) był delikatny jak mięsko kraba, zero łykowatości.

(wypowiedź edytowana przez mykola 16.maja.2008)
i

#225
od grudnia 2005

2008.05.16 06:54 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

rapatang
Paula jak czytam to twoje wypowiedzi wręcz od żółciaka odstręczają, wg mnie to jeden z najlepszych jadalnych grzybów

zapach skunksi, tabletki - takie rewelacje zawsze bym opatrywał komentarze że to jest prywatna opinia

Jem żółciaki od wielu lat wybierając młode jędrne soczyste, nic z łykowatości i goryczy o której można sie w wielu miejscach naczytać ani śladu, po smażeniu z ostrego zapachu świeżego grzyba ani śladu, sam grzyb przybiera kolor pomarańczowawy a konsystencję ma zwartą i miękką, doskonały sam smażony, doskonały w kuchni hinduskiej chińskiej tajskiej polskiej, w potrawach może zastąpić kurczaka kotlet uzupełnić warzywa.

A co do boczniaka - wg mnie a probowałem boczniaki młode średnie i stare to niestety najmniej smaczny i najgorzej pachnący z nadrzewnych grzybów.

Mocna trójka czyli żółciak zimówki i ucho królują przez cały rok

#867
od października 2007

2008.05.17 00:55 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Paula Probucka (mykola)
Kochany Rapatangu, radzę Ci uważniej czytać moje wypowiedzi! :-)

#868
od października 2007

2008.05.17 01:13 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Paula Probucka (mykola)
Jednak teraz ostrzegę (gwoli przypomnienia dla nielubiących uważnie czytać), żeby zbierając tego grzybka (naprawdę rewelacyjnego i jednego z najsmaczniejszych, jakie zagościły w mojej kuchni), uważać, na jakim drzewie rośnie, bo nawet w naszym klimacie rośnie na drzewach, z którego zbierać go nie należy. We wszystkich anglojęzycznych (a zwłaszcza amerykańskich, bo u nich te "niewłaściwe" drzewa jako gospodarze Laetiporus sulphureus są bardziej pospolite) opracowaniach pojawia się uwaga: jeśli nie jesteś w stanie zidentyfikować drzewa-gospodarza, nie zbieraj tego grzyba!

Żółciak siarkowy znaleziony dzisiaj na grochodrzewie:


Zólciak ladny, ale niejadalny_01


Zólciak ladny, ale niejadalny_02

I jeszcze raz powtarzam, że to jest rewelacyjna ingrediencja, ale po prostu należy się z nią umiejętnie obchodzić, podobnie jak z każdym delikatesem :-)

#869
od października 2007

2008.05.17 01:23 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Paula Probucka (mykola)
Może jeszcze dodam, ze określenie "skunksi" padło z ust mojej M, kiedy powąchała "dzikie" boczniaki zebrane z jarząbu. Kiedy jednak zostały opanierowane i usmażone, ocena zapachu i jego apetyczności uległa gwałtownej zmianie :-)

#6665
od maja 2003

2008.05.17 07:22 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Anna Kujawa (ania)
A co mają w sobie żółciaki z Robinii? Ja jadam "robiniowe".

#5
od marca 2007

2008.05.17 15:58 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Zofia Zacharczuk (zosia)
A ja właśnie przyniosłam je do domu... moje zdobycze!!! Tamte które przysłałam powyżej były z Robinii :( więc trochę mnie zasmuciło że nie mogę ich zjeść... Ale... znalazłam na Olszy? ... dziwne... nigdzie nie pisze że one mogą występować na olszy... te chyba mnie nie zabiją...? a wyglądają tak...

I zaraz je zjem :P (tak zbytnio z nich sok nie ciekł...)
A i pachną jak grzybki, podobnie do kurek... (wg. mnie)
i

#783
od grudnia 2006

Dla naszej rodziny prawdziwą ucztę zgotowal synek Michał.Wracając z przedszkola zauważył żółciaka na pniu czeremchy.Centrum Łodzi.Chwilę potem poszliśmy sfotografować jego 'bułeczkę'...
zolciak
Po zamieszczeniu fotki na forum pyta,czy dzięki temu będzie sławny :)

#2989
od stycznia 2007

2008.05.17 17:57 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Barbara K. (topazzz)
Będzie :-)))

#3388
od listopada 2005

2008.05.17 18:18 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek Ciszewski (grant)
według mojej opinii - już jest sławny

#870
od października 2007

2008.05.17 21:46 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Paula Probucka (mykola)
Co zawierają żółciaki rosnące na robinii (czyli Locust tree)? Cytat z raportu "1999 Annual Report of the North American Mycological Association's Mushroom Poisoning Case Registry" dotyczącym zatruć grzybami w USA (fajna lektura, warto zajrzeć http://www.sph.umich.edu/~kwcee/mpcr/cr99htm.htm ):

Three of the 5 cases involving Laetiporus sulphureus collected the mushroom from a black locust stump. Previously they had successfully eaten L. sulphureus growing on live oak. Black locust (Robinia pseudoacacia) is known to contain phytotoxins (Lampe & McCann, 1985), which might have contaminated the mushroom.

#871
od października 2007

2008.05.17 21:57 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Paula Probucka (mykola)
Podobne informacje i ostrzeżenia można znaleźć na wielu stronach, na przykład:
http://americanmushrooms.com/edibles4.htm

Czyli po prostu istnieje pewien procent ryzyka, że okaz rosnący na robinii będzie zawierał w sobie zbyt wiele z drzewa-gospodarza.

Ja tam chorować nie lubię, a więc ograniczam się do tych, przed którymi nie ostrzegają. W końcu to tak często spotykany grzyb, że nie warto się łakomić na każdy spotkany owocnik :-)
i

#610
od listopada 2006

2008.05.18 00:58 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Tomasz Pachlewski (upir)
Heh, Już drugi rok jem żółciaki wyłącznie z robinii. Mam ich pod dostatkiem a nawet więcej niż potrzebuję. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z informacjami o ich szkodliwości. Znajomym również je dawałem i wszyscy byli zadowoleni, jak dotąd. Wczoraj również pobrałem z robinii ale i z czereśni lub wiśni (zdziczałej - w parku)

#882
od października 2007

2008.05.18 00:58 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Paula Probucka (mykola)
Przepraszam, z racji zawodu wydaje mi się czasem, że każdy zna angielski...
Wolne tłumaczenie przytoczonego fragmentu rocznego raportu przypadków zatruć grzybami w USA w 1999 roku Amerykańskiego Towarzystwa Mykologicznego:

Trzy z pięciu przypadków wiązały się ze spożyciem Laetiporus sulphureus zebranych z pniaka grochodrzewu. Ofiary zatrucia wcześniej zbierały już i jadły L. sulphureus rosnące na żywych dębach, nie odczuwając potem żadnych dolegliwości. Jak wiadomo z dotychczasowych badań (Lampe & McCann, 1985), grochodrzew (Robinia pseudoacacia) zawiera szkodliwe fitotoksyny, którymi mogą być i prawdopodobnie były skażone owocniki rosnącego na nim grzyba.

#883
od października 2007

2008.05.18 01:05 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Paula Probucka (mykola)
Czyli masz farta, Tomku, wszyscy "robiniowcy" jak na razie mają :-)
Obawiam się jednak, że wraz ze wzrostem popularności grzybka i upowszechnieniu wiedzy o jego zdatności do spożycia, w końcu ktoś trafi na takiego "niefartownego". We Francji również notowano zatrucia żółciakami z robinii i też przed tym ostrzegają (ale co się dziwić, w końcu Francuzi to grzyby nawet spod ziemi wygrzebią o pareset lat wcześniej niż inni, żółciak więc znany jest i popularny).
i

#226
od grudnia 2005

2008.05.18 08:26 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

rapatang
Paula - wiele osób je żółciaki z robini - ja też - a jestem dobrym testerem - jestem uczuleniowcem i jakiekolwiek odchyłki by rzuciły sie na mój organizm - poczekam na rewelacje z zatruć z robinii z Polski

Wczoraj kolejny raz jadłem z robinii - mocno poprzerastanej robinii - i znów wszystko jest OK, ani smakiem ani zapachem nie różnił sie ten owocnik od tego zebranego ze śliwy.

tak więc?

A poza tym Paulo - twoje wypowiedzi są mocno niespójne a i bardzo emocjonalne - i w tym i w innym miejscach, i wypraszam sobie "kochanego" podanego w tak nieprzyjemny mentorski sposób.

Zapach wszystkie zebrane dotychczas owocniki, niezależnie od drzewa, miały taki sam - lekko grzybowy, na świeżo nie do końca przyjemny, smak kwaskawy.

Po usmażeniu, czy ugotowaniu zapach staje się delikatny i bardzo dobry, dla złagodzenia zapachu w trakcie przygotowania owocniki dobrze jest zalać mlekiem, i nie trzeba żadnej kilkukrotnej zmiany wody, jak ktoś zbierze stary i łykowaty to to niewiele pomoże.

Tylko i wyłącznie młode osobniki proszę jeść - mówię to ja alergik i osoba o słabym żołądku.

I na koniec uwaga odnośnie kultury pisania postów w wątku

Pisanie kilku własnych postów w jednym wątku jest traktowane jako rodzaj spamu [z ang. Flooding] - na wielu forach admin takiej osobie udziela warna (ostrzeżenia) a po kilku razach bana (czyli skreśla ją z forum).

Naprawdę nieuzasadnione jest pisanie 5 lu 6 i więcej WŁASNYCH postów pod sobą - radzę poczytać netykietę. Można edytować swój własny post

(wypowiedź edytowana przez rapatang 18.maja.2008)

(wypowiedź edytowana przez rapatang 18.maja.2008)

#888
od października 2007

2008.05.18 08:54 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Paula Probucka (mykola)
Rapatang,
uwielbiam ludzi w ogóle, jestem naprawdę niezwykle kulturalna, empatyczna oraz po prostu i zwyczajnie dobra z natury. To ostatnie najczęściej wystarcza do rozgrzeszenia z drobnych potknięć, bo nie rozumiem zbyt zawile kombinujących i prowadzących jakieś gierki jednostek.
Jestem też bardzo silnym alergikiem, właśnie cierpię z powodu OAZS (ostre alergiczne zapalenie spojówek, skoro też jesteś podatny na wpływy naturalnych alergenów, to pewnie znasz cholerstwo),
żoładkiem jestem raczej niewrażliwym, zjem niemal wszystko, niczym Chowder (acz nie tak łakomie),
lecz właśnie odkryłam, że chyba... rany, chyba zupełnie "niekulturalnie" nie trawię obcesowych rapatangów!
Przepraszam, nagły przypadek ORANRB - Ostrej Reakcji Alergicznej Na Rapatanga-Bufona.
Pozdrawiam serdecznie, przemyśl siebie.
Administratora bardzo proszę o usunięcie tej wypowiedzi, jeśli jej ton nie mieści się w gamie akceptowanej na bio-forum. Starałam się mówić językiem zrozumiałym dla interlokutora.

#889
od października 2007

2008.05.18 09:00 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Paula Probucka (mykola)
To ostatnie zdanie było złośliwe... Przepraszam.

#890
od października 2007

2008.05.18 09:03 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Paula Probucka (mykola)
Rapatang, jedna prośba: czy możesz skupić się na zagadnieniach merytorycznych? Do tego służy ten dział Bio-forum...

#891
od października 2007

2008.05.18 09:28 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Paula Probucka (mykola)
No dobra. Odpowiem na całego ostatniego posta - ten jeden raz i nigdy więcej na posta o takiej treści.

A poza tym Paulo - twoje wypowiedzi są mocno niespójne a i bardzo emocjonalne - i w tym i w innym miejscach, i wypraszam sobie "kochanego" podanego w tak nieprzyjemny mentorski sposób.

Rany, żaden z moich kolegów (a ja mam niemal samych kolegów) za to by się nie obraził. Twoje prawo się obrażać, bo to Twoje uczucia. Zupełnie nie wiem, za co mam przepraszać. Ale co to mnie kosztuje? Przepraszam! Szczerze!

Zapach wszystkie zebrane dotychczas owocniki, niezależnie od drzewa, miały taki sam - lekko grzybowy, na świeżo nie do końca przyjemny, smak kwaskawy.

Było.

Po usmażeniu, czy ugotowaniu zapach staje się delikatny i bardzo dobry

Było.

dla złagodzenia zapachu w trakcie przygotowania owocniki dobrze jest zalać mlekiem, i nie trzeba żadnej kilkukrotnej zmiany wody, jak ktoś zbierze stary i łykowaty to to niewiele pomoże.

Było. Oprócz mleka, bo jeśli masz młode owocniki i odpowiednio przyrządzisz, to niepotrzebne...

Tylko i wyłącznie młode osobniki proszę jeść - mówię to ja alergik i osoba o słabym żołądku.

Było, kilka razy.

I na koniec uwaga odnośnie kultury pisania postów w wątku
Pisanie kilku własnych postów w jednym wątku jest traktowane jako rodzaj spamu [z ang. Flooding] - na wielu forach admin takiej osobie udziela warna (ostrzeżenia) a po kilku razach bana (czyli skreśla ją z forum).
Naprawdę nieuzasadnione jest pisanie 5 lu 6 i więcej WŁASNYCH postów pod sobą - radzę poczytać netykietę. Można edytować swój własny post


Zapewne dużo piszesz na różnych forach. W przypadku tego forum staramy się lać wodę bardzo umiarkowanie, a więc poprawianie wypowiedzi w momencie, gdy podejrzewasz, że ktoś właśnie może na nią odpowiadać, jest po prostu niegrzeczne i często skutki ma fatalne, bo powoduje poważne zaburzenie komunikacji.
Przekonałam się o tym i wciąż przekonuję od czasu do czasu.
To nie są banalne rozmowy towarzyskie (żeby nie użyć terminu p... o niczym), a więc ciąg wypowiedzi w wątku ma znaczenie i należy mieć to na względzie. Zatem Twoje zasady kulturalne tutaj są lekko... sam zgadnij.
i

#611
od listopada 2006

2008.05.18 11:47 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Tomasz Pachlewski (upir)
Tylko na mnie nie krzyczcie, ja w sprawie grzybów.
Przeczytałem owe teksty dotyczące toksyczności. Szkoda że wcześniej ich nie znałem. Jeśli zdarzy mi się jeszcze zbierać z robinii, to tylko na własny użytek. Najwyżej skonam samotnie w domowym zaciszu. Na szczęście znam w okolicy stanowiska (choć mniej liczne) na innych gatunkach drzew.
Btw, ja również jestem alergikiem.
i

#216
od października 2007

1 - Robinie - byc może ichniejsze robinie nieco różnią się od naszych, ale o to trzeba by zapytać dendrologów. W grę może wchodzić tysiące czynników. Zgadzam się z Paulą co do meritum, zostaliśmy poinformowani, teraz wreszcie możemy coś zrobić na własną odpowiedzialność...mam nadzieję że euroidioci nie nakażą wycinania grochodrzewów zakażonych żółciakiem w trosce o nasze bezpieczeństwo.

2 - co do multipostowania - jeśli jest ono UZASADNIONE MERYTORYCZNIE - a te Pauli są jak najbardziej, to wszelkie pretensje mają znamiona chorobliwej upierdliwości.
Opcja edytuj służy do POPRAWIANIA postu a nie dopisywania do niego kolejnych uwag, gdyż wtedy łatwo by inni zainteresowani coś przeoczyli!

#892
od października 2007

2008.05.18 23:16 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Paula Probucka (mykola)
Maćku, ichniejsze robinie nie różnią się od naszych, bo wszystkie robinie pochodzą ze Stanów Zjednoczonych :)
Ale dla wszystkich "robiniowców" mam radosną wiadomość! Wystarczy poddać owocniki 15-minutowej obróbce cieplnej przez gotowanie, żeby można je było spożywać bez żadnego ryzyka!

Podejrzewam, że te ofiary zatrucia jadły żółciaka smażonego (pewnie jeszcze do tego bez uprzedniego moczenia i płukania) i smażyły owocniki za krótko, żeby fazyna zdążyła się rozłożyć.

Robinia pseudoacacia zawiera dwie toksalbuminy - fazynę i robinę. Robina nie aglutynuje erytrocytów ludzi, psów i kotów, więc jest niegroźna. Fazyna jest bardzo trująca, a wredny charakter zatrucia toksalbuminami (do toksalbumin należy m. in. rycyna) jest taki, że śmierć jest wyjątkowo nieprzyjemna, a przeżycie może być wcale nielepsze, bo w chwili wystąpienia objawów uszkodzenia komórek są już nieodwracalne.

Na szczęście fazyna bardzo nie lubi wysokich temperatur i jak ją podgotować, to w ciągu kwadransa całkowicie się rozkłada. Niektóre źródła (osobom znającym angielski polecam zwłaszcza to drugie, bo naprawdę ciekawa stronka):

http://toksiczone.webpark.pl/rosline_subst/toksalbuminy.htm

http://www.drugsandpoisons.com/2008_01_01_archive.html



(wypowiedź edytowana przez mykola 19.maja.2008)
i

#217
od października 2007

Paulo - pisząc o różnicach miałem na myśli nie te gatunkowe, a te związane z miejscem występowania - jeśli bez trudu dostrzegamy różnice wynikłe z nasłonecznienia i średnich temperatur, to czemu nie miały by w grę wchodzić kwestie składu mineralnego gleb na których rosną robinie, czy choćby sposoby nawożenia.

#894
od października 2007

2008.05.19 21:11 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Paula Probucka (mykola)
Maćku, masz rację - pogoda niewątpliwie wpływa na zawartość cukrów i syntezę białek (w tym toksalbumin) w roślinach, a więc zarówno średnie warunki meteo, ale i np. dłuższe okresy "pogody ekstremalnej" mogą sprawiać, że ta zawartość będzie znacznie odbiegała od przeciętnej. W tym drugim przypadku raczej nie ma znaczenia, czy drzewo rośnie w USA, czy w Polsce (zwłaszcza, że u nas te "ekstremalne" coraz częstsze...). W grę wchodzą także różnice osobnicze spowodowane mutacjami (tak jak te słodkie żołędzie), ale to dotyczy robinii rozmnażających się z nasion.
Co do gleby - też jakiś wpływ może mieć.

No, ale grunt, że świadomym zjadaczom żółciaków z robinii, którzy śledzili ten wątek do końca, już te wszystkie wpływy niestraszne :-)

(wypowiedź edytowana przez mykola 19.maja.2008)

#6669
od maja 2003

2008.05.20 08:27 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Anna Kujawa (ania)
Paula, brakuje nam jeszcze danych o tym czy toksyny z robinii przechodzą do owocników żółciaka. Oczywiście lepiej założyć, że przechodzą i nie jeść tatara z żółciaka ;-)

A co z kiełkami??? Fasolki mung, soczewicy i soi??? Gotować?
i

#4408
od kwietnia 2004

2008.05.20 14:27 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Jolanta Kozak (jolka)
<ważne>
Paula - nigdy nie miałam takich dolegliwości.
i

#223
od października 2007

Rzecz jasna istnieje też kwestia rasowa ;-) Znaczy się skoro rasa biała może spożywać mleko (brrrrr...fe...fuj...pijcie sobie sami) przez całe życie - znaczy ja nie mogę, bo nie znoszę, ale mogę, bo mój organizm produkuje pewne enzymy, których nie wytwarzają organizmy ludzi innych ras... Być może podobnie jest w przypadku żółciaków z robinii...?

Ale kwestia jest ciekawa.

#898
od października 2007

2008.05.21 19:09 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Paula Probucka (mykola)
Aniu, jeśli chodzi o kiełki, to coś pamiętam jeszcze z wykładów na AR, że kiełkowanie znacznie redukuje zawartość białek, a więc także glikozydów, ergo: również fazyny, w nasionach strączkowych. (Swoją drogą, ta fasola jako modelowy wzór kiełkowania prześladuje nas od podstawówki aż po studia wyższe - te same plansze, tylko opis coraz bardziej zawiły :-)))

A tutaj znajdziesz potwierdzenie (choć strona może mało naukowa, to profesjonalna): http://pl.foodlexicon.org/p0000050.php

Niewiele stron w języku polskim zajmuje się tym problemem i chyba właśnie dlatego, że problemu praktycznie nie ma... o ile kiełkuje się właściwe gatunki i odmiany roślin i robi się to właściwie.
Jednak z powodu bezmyślności niektórych producentów problem tajemniczych niestrawności u konsumentów zdrowej żywności może się pojawić - ostatnio spotkałam mieszankę o nazwie "chrupiące minikiełki", w której owe kiełki miały długość zaledwie 2-4 mm, a więc to były praktycznie same surowe nasiona soi, ciecierzycy, soczewicy fasoli mung, fasoli zielonej i... fasoli limeńskiej! Tą całą surową strączkową mieszanką, a zwłaszcza fasolą limeńską (półksiężycowatą) mnie zabili, bo przecież ta ostatnia musiała być dojrzała, skoro można ją było skiełkować.
Autorzy tego pomysłowego produktu chyba nigdy ani o fazynie, ani o kwasie pruskim nie słyszeli...

Aha, to "zabili" oczywiście w przenośni :-))) Po prostu nie mogłam uwierzyć, że ktoś coś takiego sprzedaje jako "zdrową żywność".

Kiełki strączkowych muszą być duże, Chińczycy od bardzo dawna to wiedzą. I w dodatku nikt tam surowych kiełków nie jada, bo wszystko wrzuca się do woka i smaży szybciutko w typowy chiński sposób albo gotuje w zupie. Spożywanie zupełnie surowych kiełków soi i innych strączkowych to pomysł nieazjatów.


(wypowiedź edytowana przez mykola 21.maja.2008)
i

#4418
od kwietnia 2004

2008.05.22 12:58 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Jolanta Kozak (jolka)
Paulo - jedno pytanie, nie grzybowe.
Przysmakiem są zebrane grona kwiatów Robinii ps. usmażone w cieście. Czy one też mają być trujące?
Co do Laetiporus - jadam z akacji, wierzb...

#910
od października 2007

2008.05.22 23:54 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Paula Probucka (mykola)
Kwiaty robinii to jedyna nietrująca część tej rośliny (nie zawiera toksalbumin). Też je lubię, choć rzadko jadam smażone rzeczy. Ale moja M wręcz przepada za robiniowymi kwiatami w cieście, więc w sezonie mam ten przysmak co najmniej kilka razy w menu :-)
i

#211
od lipca 2007

A u mnie jest wysyp żółciaka na robiniach na osiedlu. Trochę szkoda, bo te robinie tworzą taką ładną aleję, która już za parę dni zacznie oszałamiać zapachem









#246
od października 2007

Drzew szkoda, ale grzyby naprawdę piękne.
« Poprzedni Następny » bio-forum.pl « Jaki to grzyb? Mykologia « Archiwum - starsze wątki « Archiwum 2008 « Archiwum 2008 maj «
Czy jesteś pewien/pewna, że masz coś (rzeczowego) do dodania?

Główna Ostatnia doba Ostatni tydzień Szukaj Instrukcja Kopuj link Administracja
ta strona używa plików cookie — więcej informacji