Wczoraj rozmawiałem z Robertem Kozakiem i doszliśmy do ciekawego wniosku, że ochrona smardza stożkowatego jest bezprzedmiotowa bo takson taki nie istnieje. Idąc dalej można powiedzieć że wszystkie gatunki smardza pokroju smardza stożkowatego nie występujące w rozporządzeniu o ochronie gatunkowej można zbierać. Co o tym sądzicie?
Podobnie ma się kwestia grupy M. esculenta. M. vulgaris, M. americana itd występują w Europie, tylko, żeby stwierdzić co to, trzeba by go najpierw zerwać i mamy taki trochę paragraf 22. M. crassipes również nie istnieje. M. importuna został wciągnięty do M. elata, więc on technicznie pozostaje chroniony. Można by się upierać, że w myśl ustawy przez M. elata rozumiany jest M. elata complex, czyli cała sekcja distantes/czarne smardze - tylko orzecznictwa w tej sprawie zwyczajnie nie ma :) To że lista gatunków chronionych wymaga aktualizacji nie jest też żadną tajemnicą, znajduje się tam więcej "kwiatków" jak np. Sarcodon underwoodii, który występuje w USA, a na liście jest dlatego, że przeszło 100 lat temu zanotowano W Polsce "Hydnum amarescens", który jest słabym taksonem i tak naprawdę nie wiadomo o jaki gatunek chodziło, ale po perturbacjach taksonomicznych został wpięty do S. underwoodii który nigdy w Polsce nie wystepował.
Mam tę samą zagwozdkę przy składaniu raportów do GDOŚ o posiadanych w zielniku gatunkach chronionych. Pewnie dla świętego spokoju wpiszę wszystkie kolekcje z adnotacją "w Polskiej literaturze uważane za synonim...".
A w ogóle mam dość sceptyczny stosunek do sensu ochrony gatunkowej grzybów, wszystkich "czerwonych list" etc.: D