30. 10. 2009. Na łące w pobliżu lasu, przy pniu i do 1, 5m obok, pień najprawdopodobniej dużej topoli. Pory przy brzegu drobne 5-6/mm, w miarę wzrostu grzybka podłużnie się rozciągają, po uszkodzeniu natychmiast się przebarwiają ciemnobrązowo. Rurki 3-5mm jedna warstwa. Miąższ korkowaty, w miejscu przyrostu (taki kawałek odciąłem) elastyczny, gumowaty. Ogólnie wyglądem (porównywałem ze zdjęciami) przypomina pniarka jesionowego, ale miąższ jest ciemnobrązowy. Zapach i smak kwaskowaty, owocniki do 20-25cm. Grzyb rosnąc obrasta rośliny. Na pniach rosły również łysaki wspaniałe.
Nic mi nie pasuje, co to może być???
[Popory to oczywiście pory:-))]
(wypowiedź edytowana przez kiruch 04. października. 2009)
Może to jest Abortiporus biennis?.
Z opisu Abortiporus biennis mi nie pasuje, nie był na pewno lejkowaty ani wachlarzowaty, nie wiem czy miał trzon, odkroiłem tylko kawałek z brzegu. Pory w/g mnie drobniejsze, no i ten ciemny miąższ (wygląda jakby rósł warstwowo w kierunku brzegu), zapach był wyraźny. Reasumując - nie wiem, w sumie to szkoda, że nie oderwałem całego owocnika.
Jeszcze o zapachu - podobny do korzeniowca wieloletniego.
owocniki raczej w kształcie konsoli, największy grzyb wytworzył rurki pod spodem tylko miejscowo, rurki najczęściej są na brzegach, przy młodych odrostach, często w górnej części owocnika. Na rurkach można "rysować", zostają ciemnobrązowe ślady - jak u Ganoderma - chyba będzie to właśnie któraś z nich, a "dziwny" ich kształt wynika być może z tego, że rosną na ziemi w trawie, pewnie na korzeniach tuż pod ziemią, przyrośnięte bocznie lub przy mniejszych całym spodem.
Strzelałbym w okolice Ganoderma adspersum/applanatum. Wydaje mi się, że będzie możliwe oznaczenie gatunku po interpretacji przekroju.
Przed rokiem spotkałem dojrzałe i nie budzące moich wątpliwości owocniki obu gatunków
Moim zdaniem nawet Ganoderma adspersum.
Moim zdaniem nawet nie Ganoderma:-)
Żartuję trochę, ale oba te owocniki maja jedną cechę, w obliczu której przekrój staje się mało przydatny: są i będą praktycznie jednoroczne. Zakład? Jeśli ten drugi "duży" nie obumrze i w przyszłym roku utworzy nową, pełną warstwę rurek, to oficjalnie odtrąbię ten fakt na forum, uznając swoją ignorancję:-)
Pierwszy natomiast to przykład nadrzewnego, który dojada reszteczki substratu (onegdaj zwanego gospodarzem) - owocnik notorycznie zmywany przez deszcz, przerastany przez zielsko, przyrastający od przypadku do przypadku, jak i kiedy się da. W wyniku czego tworzy formy "zalewowe", zniekształcone, zawsze nominalnie jednoroczne, bo obrastanie nie odbywa się w sposób normalny, lecz np. zamiast hymenoforu nowe rurki obrastają kapelusz w miejscu, w którym jest on odżywiony. Co widać na zdjęciu. Taki potworek niekluczowy.
Aha: ten drugi oczywiście może utworzyć w przyszłym roku co tylko mu się podoba, nawet rogi, ale na pewno nie jako TEN owocnik tegoroczny, lecz jego epigon. Prawdopodobnie również jednoroczny.
Pytanie pozornie niezwiązane: czy jest to okolica, w której ludzie wyprowadzają psy (lub żyją lisy, terytorialnie)? Czy w okolicy jest sporo pni "brzegowych, zdatnych, atrakcyjnych" (ewentualnie - w zasięgu smyczy)? Jeśli odpowiedź na pierwsze pytanie brzmi TAK, a na drugie NIE, to ja znam kilka podobnych miejsc.
W okolicy psy raczej wyprowadzają się same:-), lisy też występują.
Ale terytorialnie Krzyśku?;)
A wiesz Tomku, skąd to dodatkowe określenie? Bo u mnie lisy mają terytoria na CC, a oprócz tego ścieżki poza terytorium, których nie oznaczają, bo wiedzą, że zapuszczają się na cudze i tam nie znaczą:-) To miejskie lisy, lecz chyba żaden nie jest na tyle szalony, żeby obsikiwać latarnie, drzewa przy głównych ulicach albo ścieżkach do wyprowadzania psów - to by dopiero było wycie i ujadanie co rano!;-))))
Mocz psów, lisów zapodawany na co dzień skutecznie hamuje rozwój i niszczy owocniki (w tym degeneruje, zniekształca) nawet potencjalnie wieloletnich nadrzewnych. Ponieważ są to zwierzęta codziennie komunikujące się ze sobą zapachowo = znaczące terytorium (jeśli tylko mają taką możliwość), więc zależność jest oczywista, a efekt widoczny na pierwszy rzut oka...
Ganoderma na dębach czerwonych w Alei Wojska Polskiego po prostu nie mają szans na przeżycie więcej niż rok. Rosną i obsikiwane umierają w tym samym roku. Tak naprawdę przykro patrzeć jest na te, które przed inwazją psów były wielkimi i potężnymi wieloletnimi, a teraz (z moich obserwacji od trzech lat) ani razu nie udaje im się utworzyć pełnego, trwałego, fajnego przyrostu. Zatrzymują się.
(wypowiedź edytowana przez mykola 13. października. 2009)
Paula, domyśliłem się skąd to pytanie, aczkolwiek nie mogłem się powstrzymać, snując fantazje o badaniach mikologicznych w których główną rolę odgrywa terytorialność/bądź nie lisów;) Co jakby pokombinować oczywiście ma sens, lecz niesie za sobą pewien potencjał humorystyczny;)
Może w końcu nauczą się, że jak już się ma możliwość, to trzeba wyrastać wyżej;-)
Śluzowce rozwiązują sudoku, to już ponoć udowodniono. Taki news. Zawsze wierzyłam, że są niezwykłe, ale żeby sudoku? Kto by pomyślał... Może niedługo zagramy w międzygatunkowe Scrabble?;-)))