W ubiegłym tygodniu na spacerze pod lasem zobaczyłam dość ciekawy widok działki sąsiadującej z lasem całej oplecionej pajęczyną z tysiącami larw zżerającymi wszystko co zielone. Krótki sprawdzian w internecie wskazał tytułowego szkodnika. Czy mam rację? Mam do Was pytanie. Czy takie masowe pojawy szkodnika należy gdzieś zgłaszać? Czy to się może rozprzestrzenić na las? Na ile może być groźne? Pytam, bo niedaleko jest pomnik przyrody, bagno "Duża Woda", które jest celem moich częstych spacerów. Zastanawiam się, czy może być zagrożone, a właściwie roślinność wokół.
Nawet ktoś zrobił z tego film pt "Larwy atakują wioskę"
Dzięki, ale ani film, ani artykuł nie odpowiadają na wszystkie moje pytania:- (
W necie można sporo wyczytać o tych motylach z rodziny namiotnikowatych (najczęściej kłopoty z nimi mają sadownicy), także o tym, że namiotniki występują w naszym rejonie raczej tylko lokalnie - żerują na obszarze do kilkunastu drzew, że można przeczekać, aż larwy przeobrażą się niebawem w piękne motylki, które sobie odlecą i takie tam inne rzeczy. Tak w ogóle, to jeszcze nie wiadomo czy to jest n. trzmieliniaczek. Oczywiście, zawsze można zgłosić ten fakt komu trzeba, ale można też zaczekać, aż sama natura rozwiąże problem :)
OK, Dzięki za uspokojenie mnie, bo widok mnie nieco poruszył. Wizja domu Szeloby w "moim" lesie nie bardzo mi odpowiadała:-)
Magazyn Przyrodniczy Salamandra:
- końcowy fragment:
"Namiotniki nie mają jednak wielu wrogów – nie są zbyt chętnie zjadane przez ptaki, ponieważ ich ciała przesiąknięte są aromatycznymi substancjami zawartymi w liściach czeremchy, którymi żywiły się gąsienice. Ich liczebność regulowana jest głównie przez czynniki atmosferyczne, choć nie bez znaczenia jest w tym wypadku również zagęszczenie populacji. Przy masowym pojawie wiele gąsienic głoduje, przez co powstałe z nich motyle są mniejsze i mają mniejsze zapasy substancji odżywczych, niezbędnych do produkcji jaj. Składają ich wtedy mniej, lub w ogóle nie przystępują do rozrodu. W ten sposób niejako same regulują stan liczebny własnego gatunku. W kolejnych latach liczebność populacji rośnie (często gwałtownie), bądź spada (czasami do prawie całkowitego zaniku), w zależności od działających na nią czynników. Jeśli przez kilka lat z rzędu nie wystąpią późne przymrozki – do akcji wkroczą pasożyty, którym również sprzyjają takie warunki atmosferyczne, i zdziesiątkują gąsienice oraz poczwarki namiotników. Nie ma więc powodu, aby człowiek wkraczał w te skomplikowane zależności. A to, czy takie oplecione białym woalem drzewa lub krzewy nam się podobają, to już zupełnie inna sprawa..."
Super! Dzięki za lekcję:-D
Trzmieliny to przeżyją. Sprawdzone w innych miejscach.